środa, 26 stycznia 2022

Cykl na blogu CultureZone: „PROGRAM W ODCINKACH”


Witam was serdecznie po dłuższej przerwie (wynikającej z tego, że musiałem poważnie ochłonąć po seansie s02 netflixowego „Wiedźmina”). Pozostaniemy jeszcze w produkcjach Netflixa, jednym tym razem skupimy się na produkcji o niebo od wcześniej omawianego serialu. Tym serialem będzie „ARCHIWUM 81”


ARCHIWUM 81 ****

twórca: Rebecca Sonnenshine, James Wan

obsada: Mamoudou Athie, Dina Shibai, Matt McGorry, Martin Donovan, Julia Chan, Evan Jonigkeit


Po kolejnej podwodnej wizycie w legendarnej Atlantydzie, James Wan, najlepszy obok Mike`a Flanagana specjalista od straszenia, postanowił tym razem pobawić się z nami w mącenie umysłu. W efekcie „Archiwum 81”, produkcja zrealizowana do spółki z Rebeką Sonnenshine, potrafi nie tylko napędzić stracha, ale też wzbudzić autentyczny niepokój.


FABUŁA

Główny bohater, Dan Turner (Mamoudou Athie), zajmuje się montażem i odświeżaniem starych materiałów audiowizualnych. Początkowe zlecenie polegające na wyczyszczeniu kasety magnetofonowej zostaje zepchnięte na dalszy plan, kiedy Turner otrzymuje nowe zadanie: ma zrekonstruować pokaźną liczbę starych materiałów audiowizualnych. Wśród kilkuset kaset VHS znajduje się m.in. nagranie przedstawiające tajemnicze wydarzenia z połowy l. 90. Wtedy to właśnie bliżej nieokreślona kobieta (Dina Shibai) trafiła na oddział psychiatryczny. Sprawa kaset VHS i dziwnego nagrania z kasety magnetofonowej będą ze sobą dziwnie powiązane. I co ma z tym wspólnego ojciec Turnera uznany za zmarłego?


OCENA

Seriali o Wielkiej Tajemnicy powstało bez liku. Największy triumf święciły w latach 90 („Miasteczko Twin Peaks” Davida Lyncha, „Z archiwum X” Chrisa Cartera). Poniekąd renesans tego typu seriali powrócił na początku lat 2000 za sprawą J. J. Abramsa i jego hitu „Lost: Zagubieni” (przynajmniej do sezonu 3…). Czy potrzebny był nam kolejny renesans takich seriali?

Przypadek „Stranger Things” braci Duffer pokazuje, że – póki co – jak najbardziej (choć sezon 3. mocno podzielił fanów mega hitu platformy Netflix). Można tak stwierdzić, choć serial braci Dufferów był tworzony w myśl nostalgii za minioną epoką (lata 80). Trudno przy tym zaprzeczyć, że z uwagi na popularność tego typu seriali platforma streamingowa postanowiła kuć żelazo póki gorące. Jak grzyby po deszczu pojawiły się takie produkcje z Wielką Tajemnicą, jak: „Dark”, czy najnowszy serial - „Archiwum 81”. Serial Wana i Sonnenshine nakręcony został po części w duchu Hitchcocka (każdy odcinek poprzedza intrygująca sekwencja otwierająca), po części klimatem przywodzi na myśl klasyczne tytuły z Wielką Tajemnicą. James Wan i Rebecca Sonnenshine za pewne inspirowali się „Miasteczkiem Twin Peaks”, „Z archiwum X” i „Stranger Things”. W efekcie od początku produkcja budzi ogromne zainteresowanie u widzów i bez reszty wciąga.

Bardzo dobrze wypada w serialu obsada. Tym bardziej, że stanowią ją nieznani wcześniej aktorzy (jedyny wyjątek: Martin Donovan, wcielający się w zleceniodawcę głównego bohatera; wcześniej grał chociażby w „Wielkich kłamstewkach”). No, ale powiedzmy, że włodarze Netflixa wyspecjalizowali się w serialach z mało znaną obsadą (daleko nie trzeba szukać: „Stranger Things”, gdzie prócz Winony Ryder, resztę głównej obsady stanowili mało znani aktorzy). Netflix pokazał też, że ci mało znani aktorzy potrafią wyjść z cienia i z czasem zajaśnieć. Tak samo jest i tutaj. Trzeba też dodać, że świetna jest także muzyka i posępne zdjęcia.

Bez dwóch zdań najnowsza produkcja Jamesa Wana, nakręcona we współpracy z Rebeką Sonnenshine, należy do lepszych produkcji na Netflixie. Jeśli ktoś po zeszłorocznym seansie 2. sezonu „Wiedźmina” wył z rozpaczy jak Biały Wilk do księżyca, teraz może się poczuć w pełni usatysfakcjonowany. Serial nakręcono zgodnie z przepisem Hitchcocka, żeby zaczynać od trzęsienia ziemi i faktycznie – już od pierwszych minut „Archiwum 81” potrafi widza zaintrygować. No, a potem napięcie rośnie coraz bardziej i bardziej.

Przynajmniej do 7-8 odcinka (serial składa się z ośmiu odcinków), bo finał – pozwalający zostawić otwartą furtkę na sezon 2 – jest już całkowicie oderwany od rzeczywistości, choć przywodzi na myśl „Stranger Things”. Jak jednak nadmieniłem, pozwala zostawić otwartą furtkę na sezon 2, jest więc cień szansy, że kolejna odsłona serialu będzie ciekawa. Byle tylko Wan i Sonnenshine nie przedobrzyli i wiedzieli, w którym odpowiednim momencie całość zakończyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz