sobota, 29 stycznia 2022

KRZYK 3 ***


Każda seria filmowa musi mieć skazę, plamę na honorze. Najczęściej tą skazą jest najsłabsza odsłona filmowej serii. Właściwie każda horrorowa seria miała swoje lepsze i słabsze odsłony (chociażby „Koszmar z ulicy Wiązów” - trzecia i siódma część były najlepsze, natomiast na szóstą powinno się spuścić zasłonę milczenia). A skoro mowa o serii o Freddym Krugerze, Wes Craven coś powinien wiedzieć na temat słabszych sequelach, skoro tak bardzo nie lubił późniejszych części swojego „Koszmaru z ulicy Wiązów”.

Nie wiem, jakie zdanie wyrobił sobie o trzeciej odsłonie „Krzyku”, ale spośród wszystkich, jakie nieodżałowany mistrz horroru nakręcił, ta część jest zdecydowanie najsłabsza. Akcja tym razem zostaje przeniesiona na plan zdjęciowy najnowszej części horroru „Snap”, serii inspirowanej wydarzeniami w Woodsborro. Planem zdjęciowym wstrząsa seria morderstw dokonywanych przez zamaskowanego zabójcy, doskonale znanego fanom serii Ghostface`a. I, jak zawsze, głównym celem boogeyman killera będzie Sidney Prescott.

Craven już raz nakręcił horror rozgrywający się na planie zdjęciowym realizowanego w tym czasie horroru. Mowa oczywiście o „Nowym koszmarze Wesa Cravena”, którego akcja miała miejsce na planie zdjęciowym nowej odsłony „Koszmaru z ulicy Wiązów”. Film, prócz tego że miał definitywnie zakończyć serię o Freddym Krugerze, to był przede wszystkim swoistą zapowiedzią meta-tematycznych horrorów spod znaku Cravena pokroju właśnie „Krzyku”. I to było w nim najlepsze.

„Krzyk 3” próbuje podążać tą samą ścieżką, ale dużo słabiej. Być może nie byłoby tak źle, gdyby za scenariusz raz jeszcze odpowiadał Kevin Williamson. Niestety, etatowy scenarzysta cyklu był wtedy zajęty swoim filmem – czarną komedią „Jak wykończyć panią T” z Katie Holmes w głównej roli. Miejsce Williamsona zajął Ehren Kruger (rozumiem, że nazwisko nieprzypadkowe…), który najwyraźniej do końca nie zrozumiał co było sercem serii „Krzyk”. W tej sytuacji bezradny był również Wes Craven, który powtarza chwyty znane z „Nowego koszmaru”. Całość jednak przypomina odgrzewany kotlet.

Jasne, film bierze na celownik ograne schematy (tym razem filmowych trylogii). Jasne, nie brak autotematycznych żartów (świetne cameo Carrie Fisher, która żartuje, że aktorki na castingu do roli księżniczki Lei musiały zrobić jedno: przespać się z Georgem Lucasem). Tych żartów jest jednak zdecydowanie za mało. Zupełnie jakby „Krzyk” stał się tym, z czego błyskotliwie naśmiewał się w dwóch pierwszych częściach. Na dodatek nie zabrakło tutaj wątków tak głupich, że z marszu nadawałyby się do kosza (wątek matki Sidney i halucynacje głównej bohaterki wyglądające jak z kiczowatego horroru klasy B).

Przynajmniej muzyka Marco Beltramiego trzyma poziom, podobnie jak role znajomego tria. Jeśli jednak ktoś liczył na udany powrót do Woodsborro, musiał na to zaczekać aż do części czwartej. Czyli aż kolejne jedenaście lat!


Reż. Wes Craven

Gatunek: horror

Czas trwania: 110 minut

Tytuł oryg.: Scream 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz