niedziela, 11 września 2022

Relacja na blogu „CultureZone”: WARSZAWSKIE TARGI FANTASTYKI. Wrażenia z soboty.


  Warszawskie Targi Fantastyki to organizowana od 2015 roku prawdziwa uczta dla wielbicieli fantastyki rozumianej w ogólnym znaczeniu: od klasycznego fantasy po ścienne fiction. Po raz pierwszy dowiedziałem się o niej dopiero w 2019 roku, jednak od tamtej pory nie miałem okazji na niej uczestniczyć z powodu pandemii COVID-19. Impreza była nadal organizowana, jednak ja przezornie wolałem unikać tak wielkich uroczystości, żeby nie zarazić się COVIDem. Tym razem jednak zdecydowałem się wziąć w niej udział. I oto jak prezentują się moje wrażenia.


10.09.2022, pierwszy dzień Warszawskich Targów Fantastyki 2022.

  Jako że był to mój pierwszy udział w Warszawskich Targach Fantastyki, postanowiłem, że w tym roku wezmę w nich udział tylko jednego dnia. Chodziło mi o przekonanie się, jak na takiej imprezie jest, jakie będę miał odczucia.


  Warszawskie Targi Fantastyki zostały otwarte o godzinie 10:00, jednak pojechałem na nie dopiero o 12:30. Odbywały się w Domu Handlowym Braci Jabłońskich na ulicy Brackiej. Na miejscu stawiłem się o 13:20 i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to dziki tłum stojący w kolejce do Domu Handlowego. O dziwo, można było też wejść indywidualnie, co też zrobiłem. Cena wejściówki normalnej wynosiła 10 zł, na nadgarstek założono mi wejściówkę w postaci pasemka z napisem „Warszawskie Targi Fantastyki”. Dopiero wtedy mogłem wejść w świat wielbicieli fantasy.


  Powiem szczerze, w pierwszej chwili nie wiedziałem, od czego mam zacząć. Rozglądałem się po ogromnym wnętrzu Domu Handlowego Braci Jabłońskich (skądinąd bardzo ładnym od strony architektonicznej, z witrażami w dużych oknach) jak urzeczony. Wszedłem na pierwsze piętro i od razu rzucił mi się w oczy stragan z książkami fantasy. Spędziłem przy nim chyba godzinę, buszując w takich tytułach jak „Mechaniczna pomarańcza” Anthony’ego Burgessa (dwa różne wydania różniące się stylizacją językową), serie książek o Conanie, czy powieści Philipa K. Dicka. Finalnie wybrałem „Księgę cmentarną” Neila Gaimana, oraz (po krótkiej negocjacji cenowej) jednotomowe wydanie „Władcy Pierścieni” J. R. R. Tolkiena w przekładzie Marii Skibniewskiej. W sumie zapłaciłem 54 zł; ze wszystkich pieniędzy, jakie miałem, ostały mi się tylko drobniaki.


  Tu pojawił się minus tego szaleństwa zakupowego, bo liczyłem na to, że kupię sobie również jakiś interesujący gadżet związany z fantasy. Szczególnie spodobał mi się medalion znany kinomanom z pierwszej części „Piratów z Karaibów”, ten jednak kosztował „aż” 25 zł i nie stać mnie było na niego (wielka szkoda, bo już sobie wyobrażałem, co bym powiedział rodzinie, gdybym go pokazał z zadowoleniem).


  Ale przecież nie z samych książek obojętnie jakich Targi słyną. Miałem okazję posłuchać również wywiadów z przynajmniej dwoma autora fantasy. Na pierwszy z nich, przeprowadzony z Andrzejem Ziemiańskim (autorem serii „Achaja”), nieco się spoźniłem, ponieważ zasiedziałem się przy straganie z książkami fantasy. Dlatego byłem w stanie wyłapać z niego niewiele informacji. Kiedy przyszedłem posłuchać tego wywiadu, Andrzej Ziemiański opowiadał o swoich relacjach z czytelnikami, którzy pytali się go, dlaczego musi zabijać wykreowanych przez siebie bohaterów. Bardzo ciekawa była również wypowiedź Ziemiańskiego na temat relacji między autorami fantasy, gdyż można było przyjąć, że dochodzi między nimi do swego rodzaju rywalizacji. Ziemiański jednak zaprzeczał temu stwierdzeniu, podkreślając, że autorzy fantasy dzielą się między sobą swoimi pomysłami na nowe książki. Ziemiański wspominał też, skąd się wziął u niego pomysł na serię „Achaja” i jakie są dalsze jego plany odnośnie tego cyklu. Powiem tylko tyle: będą kolejne tomy, więc fani mogą być spokojni o to, czy seria zostanie nagle zakończona, czy nie.


  Po przeprowadzonym wywiadzie Andrzej Ziemiański rozdawał autografy, a ja uświadomiłem sobie, że aby stać w kolejce po autograf, powinienem a) bardziej zainteresować się polską fantastyką (nie tylko Andrzejem Sapkowskim), b) powinienem mieć własne egzemplarze książek polskich autorów literatury fantastycznej. Akurat w ostatnich latach niektórzy wzbudzili tym większe u mnie zainteresowanie (choćby Marcin Mortka i Andrzej Pilipiuk), więc nie widziałem żadnego problemu. Między jednym, a drugim wywiadem była godzinna przerwa, w trakcie której mogłem przyjrzeć się uważnie uczestnikom Targów. Targi Fantastyczne przywodziły mi na myśl amerykańskie Comic-Cony, na których uczestnicy (jak doskonale wiedzą stali bywalcy takich imprez) przychodzili jako costplaye, przebrani za ulubione fikcyjne postaci (w tym przypadku postaci fantasy).


  Po godzinnej przerwie odbył się drugi wywiad, który miałem okazję posłuchać. Tym razem został przeprowadzony z Krzysztofem Piersą, autorem, którego kojarzyłem przede wszystkim z kanału na YouTube, na którym doradzał w kwestiach warsztatu pisarskiego. Krzysztof Piersa opowiadał w przeprowadzonym wywiadzie zarówno o swoich książkach, początkach z pisarstwem, relacjach z czytelnikami i wydawcami, jak i - co było tym ciekawsze - o problemach współczesnej młodzieży z uzależnieniami. Krzysztof Piersa wskazywał szczególnie uwagę na uzależnienia od gier i mediów, nie tylko społecznościowych, chociaż także. Wspominał również o wątkach obyczajowych, które mogą (ale nie muszą) pojawiać się w literaturze fantastycznej (chociażby sceny erotyczne). Wreszcie na koniec Krzysztof Piersa wspominał o swoich planach na przyszłość: o thrillerze wojennym a’la „Igrzyska śmierci”, a także o powieści w stylu Stephena Kinga.



  Na Targach uczestniczyłem przez około cztery godziny, wróciłem z nich z kolei pełen euforii i planów na kolejne wyjścia na tego rodzaju Targi. Kolejna edycja, o ile mi wiadomo (chociaż mogę się też mylić), odbędzie się jeszcze w tym roku, w grudniu, myślę jednak, że zaczekam na cieplejsze dni i na kolejne Targi Fantastyki wybiorę się dopiero w przyszłym roku na wiosnę i na lato. Zastanawiam się tylko, gdzie tym razem się odbędą, ponieważ tegoroczna jesienna edycja była ostatnią, która odbyła się w Domu Handlowym Braci Jabłońskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz