wtorek, 9 sierpnia 2022

JURASSIC WORLD : DOMINION ***


Od wydarzeń przedstawionych w „Jurassic World : Upadłym królestwie” Bayony minęło kilka lat. Od tamtej pory dinozaury rozproszyły się po całym świecie. Dr Ian Malcolm (Jeff Goldblum) w ostatniej scenie tamtego filmu dawał widzom wyraźny sygnał: „Witamy w Jurassic World”. Pytanie tylko, czy ten sygnał dotarł również do samych twórców nowej trylogii?

Obawiam się, że nie do końca. Jeśli ktoś spodziewał się akcji mającej na celu zebranie całej jurajskiej menażerii do kupy, to… mocno się rozczaruje. Mamy tu bowiem rozbicie akcji na dwa wątki: z jednej strony Owen Grady (Chris Pratt) i Claire Darling (Bryce Dallas Howard) chronią genetycznie utworzona małą dziewczynkę przed żądnymi sławy naukowcami, a z drugiej doktorzy Alan Grant (Sam Neill) i Ellen Statler (Laura Dern) wpadają na trop zmutowanych szerszeni, które niszczą uprawne ziemie. Same dinozaury rozproszone po całej ziemi to zaledwie tło dla samej historii.

Wrażenie, jak będzie wyglądać trzecia część trylogii „Jurassic World”, tym bardziej mogło się okazać mylne po obiecującym prologu, który został udostępniony w sieci. Kto jednak siadając na fotelu w sali kinowej spodziewał się ujrzeć na dzień dobry T-Rexa wizytującego kino samochodowe i oddział żołnierzy polujących na tegoż dinozaura, tego spotkało spore rozczarowanie. Twórcy fundują bowiem absurdalne, nawet jak na kino SF, sekwencje z dinozaurami hasającymi sobie beztrosko po śnieżnych ostępach… Życie znalazło sposób? Nawet jeśli, to biedny dr John Hammond (a tym bardziej grający go niegdyś Richard Attenborough) przewracałby się w grobie. A co dopiero Michael Crichton, autor literackiego „Parku jurajskiego”…

Wierzyć mi się nie chce, że producencką pieczę nad całością sprawował Steven Spielberg. Czy kartkując scenariusz nie zauważył tych wszystkich głupotek? Przez nie jurajska seria (dotąd sprawiająca wrażenie powidoków Kina Nowej Przygody) nagle zamieniła się w akcyjniak a`la Jason Bourne. Nie mówiąc już o tym, że oderwany od kontekstu wątek genetycznej dziewczynki i zmutowanych szarańczy zupełnie nadaje się do kosza. Możliwe, że tak jak w przypadku „Jurassic Park 3” - gdzie też pełnił funkcję producenta – Spielberg został niejako odsunięty od projektu.

Jak w takim razie sprawdza się obsada? Chris Pratt i Bryce Dallas Howard trzymają poziom, ale to trio Sam Neill-Laura Dern-Jeff Goldblum mieli być prawdziwymi gwiazdami. Malcolm dostał więcej czasu ekranowego względem „Jurassic Park: Upadłego królestwa”, super. Do tego grający go Goldblum pozostał tak samo rozkosznie sarkastyczny, jak prawie 30 lat wcześniej. Neill poprawnie wraca do roli doktora Granta. Najgorzej prezentuje się po latach Laura Dern: jej powrót do dawnej roli prezentuje się najwyżej nieźle. Najbardziej jednak boli fakt, że wszyscy bohaterowie spotykają się dopiero na pół godziny (!) przed końcem filmu, praktycznie w ostatnim akcie. Gdyby usunąć wątek genetycznej dziewczynki i zmutowanych szarańczy, a następnie skupić się na wyłapywaniu dinozaurów, wówczas cała piątka za pewne otrzymałaby więcej wspólnych scen. Zakładam, że widzowie właśnie na to liczyli…

W ostatecznym rozrachunku okazuje się, że „Jurassic Park 3” sprzed 20 lat, choć sam nie był świetnym filmem, prezentuje się dość przyzwoicie. Tamtemu zwieńczeniu trylogii można było zarzucić najwyżej, że próbowano (nieudolnie) dorównać Spielbergowi i samemu Crichtonowi (film Johnstona nie bazował na żadnej książce mistrza techno thrillera, choć jeden z wątków w powieściowym „Parku jurajskim” wykorzystany został w filmie). Tutaj z kolei odniosłem wrażenie, że Colin Trevorrow, który wcześniej nakręcił pierwsze „Jurassic World”, tym razem wykonał całą robotę na – excuzes moi! - odwal się. Może to i dobrze, że nie nakręcił IX epizodu „Gwiezdnych wojen” (chociaż i tamto zwieńczenie trylogii miało swoje głupotki…).


Reż. Colin Trevorrow

Czas trwania: 145 minut

Gatunek: film przygodowy

Tytuł oryg. Jurassic World : Dominion

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz