piątek, 31 grudnia 2021


Cykl na blogu „CultureZone”: KĄCIK LITERACKI


Witam serdecznie. W ostatnim tegorocznym odcinku „Kącika literackiego” pochylimy się nad najnowszym zbiorem opowiadań klasyka literackiego horroru, jakim bez wątpienia był Howard Philips Lovecraft. Zobaczcie, jak się prezentuje zbiór opowiadań pt. „KOTY ULTHARU”. Zaczynamy.


Howard Philips Lovecraft, „KOTY ULTHARU” (przek. Maciej Płaza; wznowienie) ******


Rok oryg. wydania: lata 20, 30

Rok polskiego wydania: 2021 


O Howardzie Philipsie Lovecrafcie powstało wiele artykułów. Zwany Samotnikiem z Providense, inspirował zarówno kino, muzykę rozrywkową, jak i literaturę grozy (spory wpływ wywarł na twórczość Stephena Kinga…). Lovecraft do dziś cieszy się niegasnącą popularnością, a miarą tego niech będzie fakt, że w planach jest adaptacja najbardziej ambitnego dzieła jego autorstwa: „W górach szaleństwa”, nad którym ma pracować Guillermo del Toro.

W ostatnich latach o Lovecrafcie znów było głośno nie tylko z powodu najnowszych projektów („Kolor z przestworzy” z Nicolasem Cagem), ale również z powodu niedawnych wznowień wydawnictwa Vesper, które specjalizuje się w wydawaniu i wznawianiu literackich klasycznych horrorów. Po wznowieniu kilku zbiorów opowiadań Lovecrafta, przyszła pora na kolejny zbiór - „Koty z Ultharu”.


TREŚĆ

Na niniejszy zbiór zebrało się dziesięć opowiadań Samotnika z Providense. Ich wspólnym tematem są elementy z pogranicza snu i jawy. Całość, natomiast, zwieńczona jest esejem Mikołaja Kołyszko na temat motywu snu w opowiadaniach Lovecrafta. Podobnie jak w przypadku biograficznego eseju ze zbioru „Przyszła na Sarnah zagłada” przybliżający źródło rasizmu, ksenofobii i antysemityzmu w twórczości i poglądach Lovecrafta, ten esej z kolei pokazuje nam, skąd brały się elementy surrealistyczne i makabryczne w jego opowiadaniach.


OCENA

A jak prezentuje się sam zbiór? Powiem szczerze już na wstępie, że wydawnictwo Vesper musiało chyba zacząć wydawać zbiory opowiadań Lovecrafta bez jakiegoś klucza. Bardzo dobre było wznowienie „Zew Cthulhu”, które przybliżało czytelnikowi najbardziej znanego opowiadania Lovecrafta. To samo zbiór „W górach szaleństwa”. Były to zbiory, które łączyła jakaś wspólna tematyka i bardzo łatwo można było od nich zacząć swoją przygodę z Lovecrafta. 

Problematyczne stały się jednak dwa następne zbiory - wspomniane „Przyszła na Sarnah zagłada”, oraz „Zgroza w Dunwich”. Można w nich było bowiem znaleźć te same opowiadania, które znalazły się w dwóch pierwszych. A także te, które miały się dopiero znaleźć w zbiorze „Koty Ultharu”. Dla kogoś, kto ma dwa pierwsze zbiory wydawnictwa Vesper to żaden problem. Dla kogoś, kto zaopatrzył się wcześniej w te same dwa pierwsze zbiory opowiadań, to już jest kłopot i to poważny. Tym bardziej, że zarówno w „Przyszła na Sarnah…”, jak i w „Zgrozie w Dunwich” nie znajdziemy takich opowiadań, jak „Dziwny dom wysoko wśród mgieł”, czy tytułowe „Koty Ultharu”.

A są to opowiadania najciekawsze w zbiorze. Dotyczy to zwłaszcza opowiadania „Koty Ultharu”. Lovecraft, prócz tego, że był rasistą, antysemitą i ksenofobem, to był również zapalonym kociarzem. Pisząc „Koty Ultharu” chciał stworzyć apoteozę kotów, a przy tym pokazać co by się stało, gdyby ktoś niewłaściwie koty traktował. Bo kotom, tak jak kobietom, czy niepełnosprawnym, należy się szacunek i troskliwa opieka, a nie bezmyślne znęcanie się. Najdłuższy ze wszystkich jest surrealisty „Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka” i o ile inne opowiadania można czytać po kilka w ciągu jednego dnia, ten jeden radziłbym zostawić na sam deser. 

W ogóle cały zbiór jest wyjątkowo klimatyczny i można się wciągnąć w ich fabułę. Lovecraft podkreśla oniryzm zawarty w opowiadaniach, snując przed czytelnikami historie, które bardzo łatwo mogłyby się komuś przyśnić.  Są tu opowiadania o snach przerażających, jak i snach przyjemnych. Klimat został tu oddany brawurowo, co jest nie tylko zasługą samego Lovecrafta.

Oddzielny akapit należy się też Maciejowi Płazie, który całość bezbłędnie przetłumaczył. Zapalony przeciwnik dotychczasowych przekładów Lovecrafta przełożył jego opowiadania z dbałością o klimat i ducha kosmicznego horroru. Już wcześniejsze zbiory opowiadań Samotnika z Providense - zarówno zasłużone „Zew Cthulhu” i „W górach szaleństwa”, jak i wtórne zbiory „Przyszła na Sarnah zagłada” i „Zgroza w Dunwich” - przetłumaczył w genialny sposób, krytykując zarazem wcześniejsze przekłady prozy Lovecrafta (włącznie z, wydawać by się mogło, kanonicznym przekładem Ryszardy Grzebałtowskiej). I trzeba oddać mu sprawiedliwość, bo dotychczasowe tłumaczenia prozy Lovecrafta były może nie tyle archaiczne, co za mało klimatyczne. Chociaż z drugiej strony Plaża mógł sobie darować przekład słynnego dwuwiersza rzekomo zamieszczonego w fikcyjnej księdze zmarłych „Necronomicon”, bo we wcześniejszych przekładach Grzebaltowskiej to wyszło akurat świetnie.

„Koty Ultharu” są więc kolejnym świetnym zbiorem opowiadań Lovecrafta, pokazującym, że wydawnictwo Vesper powinno się jednak trzymać ścisłego planu wydawania kolejnych zbiorów. Można, oczywiście zaopatrzyć się w dwa zbiory „Przyszła na Sarnah…”, oraz „Zgrozę w Dunwich”, ale przy okazji traci się równie smakowite opowiadania z niniejszego zbioru. Jest to zbiór warty polecenia zarówno bujającym w obłokach, jak i zapalonym kociarzom. Na nadchodzący rok jak znalazł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz