czwartek, 30 grudnia 2021



Cykl na blogu „CultureZone”: UBÓSTWIANA ÓSEMKA


Witam serdecznie. Rok 2021, w przeciwieństwie do poprzedniego, był nieco łaskawszy dla kinomanów. Choć w tym roku - jeszcze - wolałem nie chodzić do kin, miałem okazję obejrzeć wiele ciekawych filmów. Z tej okazji postanowiłem zaprezentować wam mój ranking NAJLEPSZYCH FILMÓW 2021 ROKU. Zaczynamy.


8. Godzilla vs Kong [pl premiera: 4 VI]

Chyba najlepszy crossover jaki miałem okazję obejrzeć w ostatnich latach. Jasne, byli jeszcze „Avengers”, ale tu sukces był właściwie pewny. Tymczasem w „Godzilla vs Kong” konfrontują się ze sobą dwie ikony kina i gdyby scenariusz był mniej atrakcyjny, widzowie musieliby przygotować się na powtórkę z „Alien vs Predator”. Ostatecznie ten film to trzymająca w napięciu naparzanka, w której reżyser w nowoczesny sposób przypomina, że Godzilla i Kong już raz - w latach 70 - skrzyżowali rękawice.

Przeżyliśmy starcie tytanów, wyruszmy teraz w podróż po rozległej prerii. Za przewodników posłużą nad Tom Hanks i Paul Greengrass.

7. Nowiny ze świata [pl premiera: 10 II]

Jeśli „Godzilla vs Kong” przypomniał nam o dawnym starciu filmowych gigantów, to nowy film Greengrassa równie skutecznie przypomina nam o świetności westernów na ekranach. Rozległy westernowy epos - nietypowy dla Greengrassa (brak trzęsącej się kamery) - ani trochę nie nudzi, choć akcji jest tu wyjątkowo mało. Jest za to Tom Hanks w swej klasycznej roli filmowego poczciwca i przepiękne (szkoda, że nienagrodzone Oscarem) zdjęcia Dariusza Wolskiego. Nie tylko dla fanów szacownych westernów.

Po 2016 roku mało kto pewnie czekał na kolejnych Pogromców Duchów. Ci jednak powrócili, by pokazać, na co ich stać.

6. Pogromcy duchów. Dziedzictwo [pl premiera: 19 XI]

Za kamerą stanął Jason Reitman, syn Ivana Reitmana, reżysera dwóch pierwszych odsłon. To wystarczyło, by odnieść sukces. Film Raitmana jr to jedna z lepszych kontynuacji nakręconych po latach: z wdziękiem, humorem, a przy tym zrobiony z użyciem nowoczesnego arsenału CGI. Przede wszystkim skutecznie zacierająca pamięć po koszmarze z 2016 roku. Choć stara obsada pojawia się tylko na chwilę, nowa godnie ich zastępuje. Nic dziwnego, że Ivan Reitman był taki dumny z syna. 

Na początku tego roku Viggo Mortensen zaskoczył wszystkich bardzo dojrzałym debiutem reżyserskim.

5. Jeszcze jest czas [pl premiera: 19 III]

Podobnie jak film Jasona Raitmana, debiut Viggo Mortensena padł ofiarą COVID-19 (nie on jeden na tej liście…). Mimo to oczekiwania na premierę opłaciły się. Film Mortensena to ściskająca za gardło opowieść o trudnej relacji ojca z demencją i syna-homoseksualisty. Realizacja była bardzo dojrzała, przywodziła na myśl filmy Davida Cronenberga (który zagrał tu świetne cameo) spoza body horrorów, jednak sam film warto obejrzeć dla koncertowej roli Lance’a Henrikssena.

Jeśli ktoś chciał się porządnie rozerwać, to miał okazję w sierpniu, kiedy odbyła się premiera pomysłowej komedii „Free Guy”.

4. Free Guy [pl premiera: 13 VIII]

Główny bohater, niczym Neo z „Matrixa” uważał, że żyje w prawdziwym świecie. I na dodatek nie przeszkadzało mu, że każdy dzień wyglądał tak samo, jakby był idealnie… zaprogramowany. Nie, to nie streszczenie jakiejś parodii „Matrixa”. „Free Guy” to kapitalny pastisz popkulturowy. Twórcy wzięli tu na warsztat zarówno gry RPG typu „GTA” i komiksy. Powstała dzięki temu kapitalna rozrywka dla całej rodziny. A na deser Ryan Reynolds coraz lepiej czujący się w komediowej konwencji.

Podium otwiera jeden z najbardziej oczekiwanych filmów tego roku: „Spider-Man: Bez drogi do domu”

3. Spider-Man: Bez drogi do domu [pl premiera: 17 XII]

O najnowszym Spider-Manie zrobiło się głośno, gdy w Internecie gruchnęła wiadomość o angażu Alfreda Moliny w roli Doc Ocka ze „Spider-Mana 2”. Czyli z zupełnie innego uniwersum. A gdy pojawiła się wiadomość o angażu Tobeya Maguire’a i Andrew Garfielda w rolach starych Spidey’ów, temperatura u fanów gwałtownie podskoczyła. W efekcie powstał chyba najlepszy film o Pajączku od czasu wspomnianego sequela od Raimiego. W dodatku najlepiej podkreślający ideę filmowego multiwersum. A to wszystko podlane sosem niekłamanej nostalgii za filmami Raimiego i Marca Webba.

Srebro dla najlepszego filmu 2021 roku wg Amerykańskiej Akademii Filmowej.

2. Nomadland [pl. premiera: 28 V]

Film Chloe Zhao to rodzaj filmowego eseju, fabularnego reportażu przybliżającego życie nomadów. Trudno o inną formę, skoro powstało na podstawie świetnego reportażu literackiego. Kino statyczne, wstrząsające, chwytające najmocniej za serce spośród wielu tu filmów. Jak żadne inne zmuszające do refleksji. W dodatku, jak zawsze, koncertowo zagrane przez słusznie nagrodzoną Oscarem Frances McDormand. Zasłużony Oscar.

Zwycięzcą rankingu jest najbardziej oczekiwany w tym roku film. Film, którego premiera była co chwilę przekładana, a który miał szansę zatrzeć pamięć po poprzedniej, jakże słabej, ekranizacji tej samej książki. „Diuna” Denisa Villeneuve’a.

1. „Diuna” [pl premiera: 22 X]

Ten film to godna rehabilitacja po niewypale Davida Lyncha. Już sam pomysł, by 800-stronicową powieść sfilmować w dwóch częściach było strzałem w dziesiątkę: dzięki temu nie trzeba było niczego upraszczać jak to zrobił przed laty Lynch. Dzięki temu też udało się zachować jak najwięcej zagadnień z powieści Franka Herberta. Film wzbudził kontrowersje z powodu hybrydowej dystrybucji, ale umówmy się: nie ważne, gdzie i jak obejrzany, ten film po prostu zachwyca. Nie tylko fanów SF i Herberta. Ręka w górę, kto czeka na „Dune. Part 2”?


To był mój ranking najlepszych filmów tego roku. Które filmy wam się podobały. Piszcie swoje typy, a my widzimy się za tydzień z nowym rankingu. Cześć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz