piątek, 8 kwietnia 2022

FANTASTYCZNE ZWIERZĘTA I JAK JE ZNALEŹĆ ****


Każdy, kto czytał serię o Harrym Potterze, wie, że wśród podręczników czarodzieja z blizną znajdował się podręcznik „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”. Jego autorem był niejaki Newt Scamander. Film Davida Yatesa związanego z uniwersum Rowling od piątej odsłony serii o Potterze nie jest, co prawda, adaptacją wspomnianego podręcznika (choć J. K. Rowling takowy napisała w celach marketingowych pod pseudonimem „Newt Scamander”), ale za to rzuca nieco światła na jego autora.

Mamy lata 20 XX wieku. Nowy Jork terroryzuje tajemniczy niewidzialny potwór. Na jego trop wpada czarodziej Percival Graves (Colin Farrell). Jakby tego było mało, z więzienia czarodziejów uciekł czarnoksiężnik, Grindelwald. W międzyczasie do miasta przybywa Newt Scamander (Eddie Redmayne), zoolog od fantastycznych zwierząt, którego dotychczasowe zdobycze przyczyniają się do tego, że staje się podejrzanym o szerzenie chaosu w Nowym Jorku.

Za pewne niejeden mugol mógł odetchnąć z ulgą: w finale „Harry`ego Pottera i Insygniów Śmierci, części 2” ekran się przyciemnił i wjechały napisy końcowe. Koniec, kropka. Koniec wieńczy dzieło. W dodatku hasło reklamowe jasno mówiło: „To już koniec”. Owszem, to był koniec, tyle że jednej serii. Rowling miała w zanadrzu jeszcze jednego asa. Pomysł na serię o Newcie Scamanderze była na pewno sporym ryzykiem, bo powroty do serii najczęściej kończyła się klapą. Z różnych powodów, najczęściej dlatego, bo ich twórcy (nieświadomie) niszczyli to, co stworzyli.

Rowling, póki co, niczego nie zniszczyła. Zamiast tego, autorka (i zarazem scenarzystka filmu) nieznacznie go poszerzyła. Pokazała, że jej cudowne Wizarding World nie ogranicza się tylko do Wielkiej Brytanii, ale też obejmuje inne zakątki świata. Do tego poszerzyła także bestiariusz ze swego uniwersum, a nowe „fantastyczne zwierzęta” zachwycą swoim designem (Niuchacz, filmowy stworek przypominający pierzastego dziobaka, rozczuli tak małych, jak i dużych).

Twórcy zebrali śmietankę aktorską. Bardzo dobrze wypadł Colin Farrell jako skryty Percival Graves. Dan Fogler wcielający się w mugola polskiego pochodzenia (o nazwisku Kowalski) wprowadza sporo humoru w filmie i, powiem szczerze, kradnie show w każdej scenie ze swoim udziałem. Najsłabiej, niestety, wypada filmowy Newt Scamander: grający go Eddie Redmayne sprawia wrażenie sympatycznego człowieka, jednak sam aktor gra w taki sposób, jakby był opóźniony w rozwoju (może dlatego, bo za bardzo kojarzy się z niepełnosprawnym umysłowo fizykiem Stephenem Hawkinsem, którego grał w filmie „Teoria wszystkiego”).

Świetnie wypada za to muzyka Jamesa Newtona Howarda. Muzyka do filmów opartych na twórczości J. K. Rowling była bardzo zróżnicowana i nie każdemu udało się oddać baśniowy klimat opowieści Rowling. Najlepiej z tego zadania wywiązał się John Williams, a zaraz po nim Aleksandre Desplat. Najgorzej wypadła muzyka Nicholasa Hoppera, która dosłownie wiała nudą. Muzyka Jamesa Newtona Howarda do „Fantastycznych zwierząt” oddaje ten sam baśniowy klimat i trzyma w napięciu do ostatniej nuty. Właściwie, gdyby napisał muzykę do „Zakonu Feniksa” i „Księcia Półkrwi” (to właśnie do tych części „Harry`ego Pottera” muzykę napisał Nicholas Hopper), byłoby czego posłuchać. David Yates wyraźnie nadrobił zaległości w doborze kompozytorów.

Ostatnią kwestią jest właśnie David Yates. Telewizyjny reżyser, który dla wielu zabił magię książek J. K. Rowling (trochę niesłusznie: „Książę Półkrwi” był do kitu, ale za to „Zakon Feniksa” sprawdzał się jako rasowy thriller political fiction w świecie czarodziejów). Biorąc się za reżyserię „Fantastycznych zwierząt” chciał pokazać, że czuje ten magiczny świat i nie trzeba go poddawać ostracyzmowi. I faktycznie, z małą pomocą samej Rowling pokazuje, że czuje magię Wizarding Worldu. Dorzuca tu, zresztą, nieco polityki, tyle że z punktu widzenia czarodziejów (pojawiają się takie postaci, jak: pani prezydent, czy pracownica Magicznego Kongresu USA grana przez uroczą Katherine Waterson).

Jasne, w filmie niewiele się dzieje, a fabuła jest nad wyraz skromna. To bardziej fundament do jeszcze jednego filmowego uniwersum czarodziejów J. K. Rowling. Twórcy przekonująco zarysowują tu okres międzywojenny z punktu widzenia czarodziejów i przedstawiają nam nowych bohaterów. Ważne, by fundament był na tyle solidny, by nic nie runęło. Oglądalność „Fantastycznych zwierząt” sprawiła, że mimo upływu czasu, nikt nie zapomniał o świecie czarodziejów. Wciąż czuć tą magię.


Reż. David Yates

Gatunek: fantasy

Czas trwania: 125 minut

Tytuł oryg.: Fantastic Beasts and Where to Find Them

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz