wtorek, 19 kwietnia 2022

FANTASTYCZNE ZWIERZĘTA: TAJEMNICE DUMBLEDORE’A ***


W Wizarding World bez zmian. Newt Scamander (Eddie Redmayne) nadal tropi Grindelwalda (Mads Mikkelsen zamiast Johnny’ego Deppa). Grindelwald z kolei kompletuje resztę swojej armii, a Dumbledore (Jude Law) nadal jest rozdarty między Braterstwem Krwi, a możliwością stoczenia ostatecznej walki z Grindelwaldem.

Chyba tylko w obsadzie zaszły zmiany i to przez nie wokół „Fantastycznych zwierząt 3” zrobiło się tak głośno. Redmayne i Law trzymają poziom, niezmiennie grają dobrze, bez większych niespodzianek. Nihil novi?

Oddzielny akapit należy się Madsowi Mikkelsenowi i szumu, wokół recastingowi do roli Grindelwalda. Depp stracił rolę czarnego charakteru „Fantastycznych zwierząt” po przegranej batalii sądowej przeciwko brytyjskiemu brukowcowi The Sun na łamach którego nazwano go żonobijcą. Fakt, że po stronie Deppa stanęli m.in. David Yates i J K Rowling, oraz że już wcześniej udowodniono że to Amber Heard była agresywna wobec Deppa (a nie na odwrót) nic nie dały. Pod zarzutem agresji wobec Heard (oby niesłusznym), aktor został poproszony o rezygnację z roli Grindelwalda. Fani (niewierzący w zarzuty pod adresem Deppa) natychmiast wszczęli larum, żądając m.in. wyrzucenia Heard z obsady „Aquamana 2” (tym bardziej, że oba filmy produkuje ta sama wytwórnia filmowa: Warner Bros).

Wszelkie petycje nic nie pomogły (dlatego nie liczcie na moją recenzję „Aquamana and The Lost Kingdom”, bo nie mam zamiaru tego filmu oglądać). Na miejsce Deppa zatrudniono Madsa Mikkelsena. Co ten recasting dał? Tyle co nic, jeśli niewiele więcej. Grindelwald Deppa wbrew pozorom nie był ekspresyjny, aktor częściej stawiał na minimalizm, dzięki któremu podkreślał grozę bijącą ze swojej postaci.

Mikkelsen zapewniał, że jego interpretacja Grindelwalda będzie się różnic od gry Deppa i w pewnym sensie jest rożna: aktor stawia na większy minimalizm i powściągliwość niż Depp, ale mimo wszystko większej różnicy między ich rolami nie widzę. Ktoś napisał, że Mikkelsen mógł grać Grindelwalda od samego początku serii i kto wie, czy to nie byłoby lepsze rozwiązanie… przynajmniej uniknięto by szopki ze zwolnieniem Deppa. Albo po prostu równie dobrze można było po przegranej batalii z gazetą The Sun wstrzymać prace nad filmem do momentu aż wszystko się wyjaśni, bo sądowa walka Deppa przeciwko Heard o zniesławienie nadal trwa. Krótko mówiąc: był to jeden z najsłabszych recastingów, wręcz nic niewnoszący.

Fani mieli za to większe powody, by zażądać usunięcia J K Rowling z ekipy filmowej. I bynajmniej nie z powodu kontrowersji jaka ONA wywołała (powód: tym razem transseksualna krytyka ze strony autorki). Pisząc scenariusz tym razem do spółki ze Stevem Klovesem, autorka w żaden sposób nie rozbudowała swojego magicznego uniwersum. Fabuła wręcz stoi w miejscu, wciąż widzimy te same wątki co w „Zbrodniach Grindelwalda”. Niby przenosimy się do innych szkół magicznych, ale szczerze: epizod w azjatyckiej szkole magii przypomina kalkę „Dragon Ball Z”, pomieszaną z „Gwiezdnymi wojnami” i „Doktorem Strange’em”, niż nowy rozdział potterowego uniwersum. Szkoda, bo dwie pierwsze części podobały mi się bardziej.

David Yates robi co może, by wszystko trzymało się kupy, ale jego reżyseria też stoi w miejscu i obawiam się, że nawet tu proponowałbym recasting. Niewiele wyższe wyniki frekwencyjne „Fantastycznych zwierząt 3” niestety mówią wprost: to być może koniec Wizarding World na ekranie. Chyba, że ktoś w Warner Bros zatrzymał numer telefonu do Alfonso Cuaróna (który deklarował się, że gdyby miał wrócić do uniwersum Harry’ego Pottera, to chętnie nakręciłby kolejną cześć „Fantastycznych zwierząt”. Señor Cuarón: do dzieła).


Reż. David Yates

Gatunek: fantasy

Czas trwania: 125 min.

Tytuł oryg. Fantastic Beasts: Secret’s of Dumbledore

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz