środa, 6 kwietnia 2022

UNCHARTED ****


Plany realizacyjne adaptacji serii gier „Uncharted” sięgają 2008 roku. Od tamtego czasu z projektem żegnało się wielu reżyserów, m.in. David Russell, reżyser „Fightera” (to za jego „kadencji” do głównej roli typowany był Mark Wahlberg), czy Joe Cardahan, reżyser kinowej wersji serialu „Drużyna A”. Kiedy David Russell zrezygnował z posady reżysera, ze swojego udziału zrezygnował również sam Wahlberg, a jego miejsce zajął Nathan Fillion, serialowy aktor znany dotąd z seriali „Firefly” i „Castle”.

Niedługo potem projekt został pomyślany jako prequel do serii gier wydawnictwa Naughty Dog, a Nathana Drake`a miał zagrać Tom Holland znany dotąd z roli Spider-Mana. W sieci zawrzało, bo fanom gier Holland w ogóle przypominał Drake`a (prędzej typowany wcześniej Nathan Fillion, który zadowolił się świetną – niestety, tylko fanowską – krótkometrażówką dostępną na Youtube). Finalnie jednak zdecydowano, że szykowana adaptacja nie będzie żadnym prequelem, a będzie oparta na czwartej części cyklu (dziwne, że nie pierwszej…).

Coś jednak z koncepcji niezrealizowanego prequela musiało się ostać. Choć finalnie projekt zmieniono na adaptację czwartej części gry, Nathan Drake i Sully (Mark Wahlberg finalnie też związał się z projektem, tyle że przyjął inną rolę...) dopiero tutaj się poznają. Co więcej, choć zmieniono koncepcję prequela, Holland bynajmniej nie pożegnał się z rolą Nathana Drake`a. Zaś intryga to wręcz wybuchowa mieszanka fabuły części pierwszej z częścią czwartą z lekką domieszką odniesień do pozostałych odsłon, jak i do całej serii gier.

To łączenie fabuł różnych części „Uncharted” nie powinno dziwić. Za scenariusz odpowiada bowiem Rafe Judkins, który pełnił funkcję showrunnera robionego na podobnej zasadzie serialu platformy Amazon Prime „Koło czasu”. Ta mieszanka miała jednak swoją wadę. Z powodu łączenia fabuł, tworzy się tu lekki bałagan – niby to prequel (pokazujący jak Nathan poznał Sully`ego), a oparty na fabule czwartej części gry „Uncharted”. Zupełnie inaczej niż w „Kole czasu”, gdzie fabuła wydaje się bardziej przemyślana i konsekwentna (choć fani sagi Roberta Jordana mieliby za pewne inne zdanie na ten temat). Aż dziw bierze, że scenariusz to zarazem prawdziwa karuzela akcji: zwrotów akcji jest tu pod dostatkiem i w pewnym sensie dziwią mnie zarzuty, że w ekranu wieje nudą.

Moje poważniejsze zastrzeżenia do scenariusza dotyczą zaskakujących zmian fabularnych względem gry „Uncharted”. Tłumaczenie, że twórcy adaptacji nie chcieli naruszyć praw autorskich jest marnym usprawiedliwieniem. To po prostu dość luźna adaptacja i to nie tylko pod względem nawiązań do innych części serii, ale też pod względem zmian fabularnych. Ok, Nathan tropił El Dorado, jak w pierwszej części, tyle że w tej samej odsłonie (jak w całej serii) był fikcyjnym krewnym słynnego podróżnika i awanturnika Francisa Drake`a. Nie było mowy o żadnym złocie Magellana (prędzej innego awanturnika, pirata Avery`ego, co byłoby kolejnym odnośnikiem do części czwartej). Twórcy nie zapomnieli jednak przy okazji o akcji, której w filmie nie brakuje. Dziwią mnie zatem zarzuty, że film jest taki nudny. Jak to nudny? Chyba tylko dla growych laików, bo koneserzy PlayStation powinni być zadowoleni.

Przyczepić się muszę również do obsady. Być może Holland przypomina nieco młodego Nathana Drake`a (wystarczy porównać z okładką gry), ale do głównej roli nijak mi pasował. Tak jak Mark Wahlberg nijak pasuje do roli Sully`ego (gdy pojawia się z charakterystycznym wąsem, jest jeszcze gorzej). Być może efekt byłby lepszy, gdyby Tom Holland pojawiłby się w prologu (nawiązującym do retrospekcji z części czwartej), a dorosłego Nathana Drake`a zagrałby właśnie Mark Wahlberg.

Mimo mieszanych recenzji, w planach jest już najnowsza część, tym razem skupiająca się za pewne na dorosłym życiu Nathana Drake`a. Jeśli tak będzie, być może rolę nieustraszonego awanturnika przejmie tym razem Nathan Fillion. Zobaczymy…


Reż. Ruben Fletcher

Gatunek: przygodowy

Czas trwania: 110 minut

Tytuł oryg.: Uncharted

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz