piątek, 29 lipca 2022


CZARNY TELEFON *****


Jeśli ktoś nie kojarzy nazwiska Joe Hill, już wyjaśniam. Naprawdę nazywa się Joseph Hillary King i jest synem Stephena Kinga. Tak, tego Stephena Kinga. Każdy kinoman wie, że ojciec od początku miał szczęście do adaptacji swojej twórczości. „Carrie” Briana de Palmy, „Miasteczko Salem” Tobe`a Hoopera, (ekhm) „Lśnienie” Stanleya Kubricka (piszę „ekhm”, bo chyba każdy wie, jaki King ma stosunek do filmu Kubricka…).

Tymczasem Joe Hill początkowo nie miał szczęścia do adaptacji swojej twórczości. „Rogi” Alexandre`a Aji – mimo Daniela Radcliffe`a w obsadzie – przeszły praktycznie bez echa (ba, sam Radcliffe był wtedy na etapie zrywania łatki Harry`ego Pottera). Na szczęście „Czarny telefon” (według opowiadania ze zbioru „Upiory XX wieku”) rekompensuje tamtą klapę. Zwłaszcza mając za sterami reżysera, który umiejętnie potrafi straszyć.

Fabuła jest prosta, by nie powiedzieć: banalna. Trzynastolatek (Mason Thames) zostaje porwany przez zamaskowanego porywacza (nie powiem kto go gra, choć robi to świetnie, a poza tym twarz aktora czasem jest wyraźnie widoczna). Do kontaktu ze światem ma tylko tytułowy czarny telefon wiszący na ścianie piwnicy, w której jest przetrzymywany. Dzięki niemu porwany kontaktuje się z duchami wcześniej porwanych rówieśników, którzy dają mu wskazówki jak uciec z domu porywacza.

Pomimo prostej jak konstrukcja cepa fabuły (ile to razy widziało się na ekranie porwania...), udało się Derricksonowi stworzyć wciągające kino dzięki dobrej, chociaż składającej się głównie z naturszczyków, obsady. Wydawać by się mogło, że reżyser został stłamszony przez marvelową konwencję (jego wcześniejszym filmem był wszak pierwszy „Doktor Strange”), jednak reżyser nie stracił nic z umiejętności straszenia i prowadzenia aktorów. Na szczególną uwagę zasługuje odtwórca roli porywacza, głównie paradujący w upiornej, rogatej masce. Również partnerujący mu nastoletni Mason Thames w roli porwanego spisuje się świetnie.

Nie tylko reżyseria (po której można poznać rękę fachowego twórcy), czy obsada spisują się na medal. Technicznie film też trzyma poziom. Szczególnie muzyka jest tu pierwszorzędna i świetnie podkreśla horrorowy nastrój. Słuchając początkowych fragmentów soundtracku można poczuć autentyczne ciarki. Zdjęcia też robią świetną robotę. Napawają bowiem takim samym jak przerażeniem jak muzyka.

Od razu przyznaję, że nie czytałem opowiadania (dlatego o fabule mogę powiedzieć tylko tyle, że trzyma w napięciu), jednak jeśli twórczość Joe Hilla prezentuje się równie dobrze, jak ta adaptacja (powiedzmy wprost, może wadą „Rogów” była kiepska reżyseria Ajy`ego?), to Stephen King doczekał się godnego następcy. Może niech tym razem twórcy filmowi upomną się o drugiego z synów Króla Horroru, Owena Kinga?


Reż. Scott Derrickson

Czas trwania: 105 minut

Gatunek: thriller

Tytuł oryg. Black Phone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz