czwartek, 27 marca 2025

Cykl na blogu „CultureZone”: „UBÓSTWIANA ÓSEMKA”


Cześć wszystkim. Po liście najlepszych wampirów, przyszła pora na kolejne popkulturowe istoty: SMOKI. Jeszcze zanim założyłem bloga, zrobiłem raz taki ranking, jednak przepadł w odmętach Internetu. Dlatego stworzyłem go od zera, być może lekko go aktualizując. Zaczynamy.


8, Fafnir [„Nibelungi: Śmierć Zygfryda”, reż. Fritz Lang]

Zaczynamy od klasyki filmowej fantastyki i, jednocześnie, niemieckiego ekspresjonizmu: od adaptacji klasycznego starogermańskiego poematu w reżyserii Fritza Langa. Historia dzielnego wojownika Zygfryda, który stoczył pojedynek ze smokiem Fafnirem i zdobył magiczny pierścień imponować może wystawnością – jak na produkcję z lat 20, która w całości trwa prawie 5 godzin. Co prawda śmieszyć może sam Fafnir, ale trzeba też pamiętać że film powstał ponad 100 lat temu i wówczas istniały zupełnie inne warunki tworzenia ekranowych cudów.

Nie ma porządnego fantasy bez porządnego smoka. Nawet w kinie familijnym. Z jednym z najpoważniejszych zmagał się sam Harry Potter.

7, Rogogon Węgierski [„Harry Potter i Czara Ognia”, reż. Mike Newell]

Na kartach serii Rowling, a także w jej adaptacjach, mogliśmy podziwiać galerię niezwykłych smoków. Bez wątpienia najbardziej pamiętnym jest Rogogon Węgierski, z którym Harry Potter zmagał się w czasie pierwszego zadania Turnieju Trójmagicznego. Smok od samego początku aspirował do miana twardego przeciwnika: nie tylko z powodu umiejętności zionięcia ogniem, czy latania, ale też swojego gargantuicznego rozmiaru, czy kolczastego ogona. Bez odpowiedniego fortelu, a także umiejętności latania na miotle, ominięcie go dla zdobycia złotego jaja nie należało do łatwych wyzwań.

Na naszym rodzimym podwórku również nie brakowało zionących ogniem cudownych bestyi. Jednym z nich był Smok Wawelski.

6, Smok Wawelski [„Porwanie Baltazara Gąbki”, reż. Władysław Nehrebecki]

Dawno, dawno, w Krainie Deszczowców, zaginął sławny poszukiwacz latających gad, profesor Baltazar Gąbka. Z Krakowa na ratunek wyrusza ekspedycja kierowana przez nieustraszonego podróżnika, Wawelskiego Smoka”. Tymi słowami (a także trudnym do zapomnienia śmiechem samego Smoka) zaczynał się każdy odcinek klasycznej dobranocki opartej na książce Stanisława Pagaczewskiego. Smok może i przerażał swoim śmiechem – był okres w dzieciństwie, że się go bałem… - jednak swoim radosnym usposobieniem zjednywał niejednego dzieciaka. Nie taki smoczek straszny, dzieci…

Żeby nie było, że o paniach zapomniałem, na miejscu piątym uplasowała się sympatia pewnego wesołego osiołka…

5, Smoczyca [„Shrek”, reż. Andrew Adamson, Vicky Jenson]

Owiana mroczną tajemnicą i uważana za poważnego przeciwnika dla jednego rycerza dążącego do „najwyższej komnaty w najwyższej wieży”. W brawurowo zrealizowanej sekwencji odbicia księżniczki Fiony niespodziewanie zakochuje się w pełniącym rolę giermka Ośle (ja dorobili się gromadki smoczosiołków, niech pozostanie tajemnicą poliszynela), by samej się uwolnić i zawrzeć sojusz z dwójką niedobranych bohaterów. W efekcie posłuży za skuteczną broń w walce z lordem Farquadem, a Osłu posłuży za twardy dowód by z nim nie zadzierać („Mam smoka i nie zawaham się go użyć”).

Co to za ranking popkulturowych smoków bez azjatyckiego smoka? I choć lubię Mushu z disnejowskiej „Mulan”, postawię na Haku ze „Spirited Away: W Krainie Bogów”.

4, Haku [„Spirited Away: W Krainie Bogów”, reż. Hayao Miyazaki]

W jednym z najpopularniejszych filmów Miyazakiego-san, tak jak w serii o Harrym Potterze, można podziwiać galerię niesamowitych stworzeń (myślę, że Bóg bez Twarzy wryje się w pamięć niejednego widza…). Haku w rzeczywistości nazywa się Nigihayami Kohakunushi,  czyli: „Władca Szybkiej Rzeki Bursztynowej”. Chociaż wydaje się serdeczny, potrafi okazać także surowość, a prócz tego, jak przystało na boga rzecznego, posiada potężną moc związaną z wodą. Przede wszystkim okazuje się niewolnikiem Yubaby i tylko poświęcenie Chihiro pozwoli mu zdjąć urok rzucony przez czarownicę.

Podium otwiera jeden z najbardziej pamiętnych smoków w popkulturze: dostarczający cały wachlarz emocji ostatni smok, Draco z filmu Roba Cohena.

3, Draco [„Ostatni smok”, reż. Rob Cohen]

Jeśli kogoś śmieszy Fafnir z nakręconych sto lat temu „Nibelungów” Fritza Langa, to co powiecie na design Draco wykreowanego na pikselach z lat 90. Jak na okres sprzed trzydziestu lat, faktura filmowego smoka po prostu zachwyca. Przede wszystkim Draco to wulkan emocji: gdy trzeba, bawi (zwłaszcza gdy przyuważy beczący obiad podstawiony mu jak na tacy), gdy trzeba: przeraża (zwłaszcza gdy porządnie ryknie), przede wszystkim: wzrusza (zwłaszcza pod koniec filmu). Dzięki dubbingowej roli nieodżałowanego Seana Connery`ego, Draco to zaiste „smok z licencją na zachwycanie”.

Srebro dla klasycznego tolkienowskiego smoka w filmowym obiektywie Petera Jacksona, czyli dla Smauga.

2, Smaug [trylogia „Hobbit”, reż. Peter Jackson]

Smauga i Draco, poza smoczym rodowodem, sporo łączy. Obaj zachwycają swoim designem. Trudno zaprzeczyć, że tolkienowski smok jest istotą potężną i niesamowicie trudną do pokonania: nawet krasnoludy nie były w stanie się z nim uporać. Dopiero strzał w jedynie nieosłonięte miejsce smoka skutecznie powaliła go na murawę. Połowa sukcesu filmowego Smauga to dubbing – w tym przypadku w wydaniu Benedicta Cumberbatcha. Smaug nikogo nie bawił, nikogo też nie wzruszał – ale potrafił zmrozić krew w żyłach (szczególnie w finale „Pustkowia Smauga” ze swoją groźbą: „I`m fire, I`m… death”).

Złoto jednak należy się wyjątkowemu i niezapomnianemu smokowi z klasyki dziecięcego fantasy – Falkorowi z „Niekończącej się opowieści”.

1, Falkor [„Niekończąca się opowieść”, reż. Wolfgang Petersen]

Patrząc na jego design, upodabniający go do przerośniętego latającego husky`ego, trudno na pierwszy rzut oka w ogóle poznać w nim smoka – mimo jawnej inspiracji wschodnimi kuzynami zionącymi ogniem. W stosownym momencie jednak sam zainteresowany przedstawia się wojownikowi Atreju jako Smok Szczęścia. Wywodzący się z kart książki Michaela Ende`a, w której nosił imię Fuchur, okazał się pomocny w obliczu zagrożenia dla Fantazjany, a także potem, gdy do krainy dostał sam sam Bastian. Aż chce się wsiąść mu na grzbiet i polecieć przed siebie. Koniecznie przy dźwiękach piosenki Limahla.



To był mój ranking popkulturowych smoków. Jakie przykłady wam przychodzą do głowy? Piszcie swoje typy w komentarzach, a my widzimy się za tydzień z nowym rankingiem. Cześć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz