DZIEWCZYNA Z IGŁĄ ******
Jeśli ktoś naiwnie uważa, że po emancypacji, do której doszło pod koniec XIX wieku, kobietom żyło się lepiej u progu kolejnego tysiąclecia, to jest w poważnym błędzie. Życie nie rozpieszcza głównej bohaterki filmu Magnusa von Horna już od pierwszej sceny. Ledwo zakończyła poranną higienę, dowiaduje się o natychmiastowej eksmisji. Pracująca w wyjątkowo ciężkich warunkach w fabryce, kobieta wynajmuje pobliskie mieszkanie, do którego nie ma prawa przyprowadzać gości. Gdy popadnie w mezalians i zajdzie w niechcianą ciąże, pomocną - ale znów: pozornie - dłoń wyciąga do niej osoba, która trudni się pomaganiem kobietom w podobnej sytuacji.
Nie powinien nikogo dziwić ponury zarys fabuły. Opisana w filmie sytuacja inspirowana jest głośną sprawą do której doszło w Danii mniej więcej w tym samym okresie, w którym rozgrywa się akcja koprodukcji polsko-duńskiej. Ale to tylko jeden z powodów traktowania filmu jako jednego z najmocniejszych - jeśli nie najmocniejszego per se - tytułów tego roku. Kreśląc ukazany w filmie fatalizm, który dopada główną bohaterkę, von Horn posuwa się do naturalistycznych chwytów. Mimo iż jest to koprodukcja polsko-duńska, widać w niej inspiracje twórczością Emila Zoli, choć akcja nie jest osadzona w XIX wieku - nie tylko z uwagi na sekwencje w fabryce, ale również przez sytuacje, jakie spotykały kobiety w tamtych czasach.
Na produkcję von Horna posypał się deszcz nagród i nic dziwnego, że nominowano go w oscarowej kategorii Najlepszy Film Międzynarodowy. Powodów było bez liku. To niewątpliwie film ważny, pokazujący że sytuacja kobiet sprzed lat wcale się nie zmieniła mimo starań sufrażystek o lepsze jutro. Bezbłędnie zagrany i kapitalnie obfotografowany (same zdjęcia, w czarno-białej tonacji, mogłyby dostarczyć mocnych wrażeń). Do tego wszystkiego także oprawiony wywołującą gęsią skórkę ścieżką dźwiękową.
Z góry uprzedzam, że „Dziewczyna z igłą” - choć znakomity - nie jest dla wszystkich. Podane dwa akapity powyżej powody powinny być wystarczającymi argumentami czemu, przy wszystkich zachwytach, mogę tak uważać. Co wrażliwsi widzowie poczują się jak podczas seansu horroru, tyle że bez potworów i jumpscare’ów, a i widzowie obeznani z otaczającym nas światem wyjdą z kina mocno wstrząśnięci. Ładunek emocji jest niewyobrażalny: film trwa niecałe dwie godziny, ale gdyby był dłuższy o - powiedzmy - kolejny kwadrans, za pewne ja sam bym nie wytrzymał (a i tak wychodziłem z sali kinowej lekko rozdygotany i ciężko mi powiedzieć, czy powtórzyłbym seans). Jeśli kino - jak antyczny teatr - ma za zadanie wywołać katharsis u widza, to „Dziewczyna z igłą” dostarczy widzom wystarczających emocji.
Mi film dostarczył emocji w nadmiarze. Dlatego życzę reżyserowi więcej owocnych filmów w najbliższej przyszłości.
Reż.: Magnus von Horn
Czas trwania: 115 minut
Gatunek: dramat
Tytuł oryg,: „Pigen med nålen”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz