piątek, 8 października 2021


 Cykl na blogu CultureZone: KĄCIK LITERACKI.


Witam serdecznie. Dzisiejszy odcinek „Kącika literackiego” będzie naznaczony nostalgią i dla większości miłymi wspomnieniami z wczesnej młodości. W tym odcinku piątkowego programu zapraszam na recenzję najnowszego, 10., tomu przygód Tomka Wilmowskiego pt. „TOMEK NA ALASCE” autorstwa Macieja J. Dudziaka. Zaczynamy.


Maciej Dudziak, Alfred Szklarski, „TOMEK NA ALASCE” *****

rok wyd. oryg. 2021; rok wyd. pl.: 2021


Dla pokolenia PRL-owskich nastolatków seria o Tomku Wilmowskim była niemalże odtrutką na ciężkie, komunistyczne realia. I nic w tym dziwnego dziwnego. Same podróże do odległych krain na początku XX wieku były dla głównego bohatera odtrutką na realia pod zaborem rosyjskim. Dzięki temu PRL-owska młodzież mogła się łatwo utożsamić z Tomkiem Wilmowskim.

Szklarski planował pociągnąć swój cykl do momentu odzyskania niepodległości przez Polskę, jednak te plany przekreśliła jego śmierć w 1994 roku. Tom dziewiąty z akcją w Egipcie, „Tomek w grobowcach faraonów”, został dokończony przez zaprzyjaźnionego ze Szklarskim księdza, Adama Zelgę. Los planowanego tomu dziesiątego z akcją na Alasce, mimo licznych zapowiedzi, przez lata pozostawał nieznany. Aż do teraz...


FABUŁA

Treść tomu dziesiątego nieco odstaje od poprzedników. Tomek Wilmowski wyrusza w podróż nie w celu łapania dzikich zwierząt, lecz na ekspedycję badawczą. Na miejscu jednak okazuje się, że na Alasce znikają bez śladu dotychczasowi traperzy. W efekcie misja badawcza przeobraża się w misję ratunkową. Podróż, jaka czeka Tomka, ukochaną żonę Sally i kapitana Nowickiego, od początku będzie najeżona licznymi trudnościami.


OCENA

Spośród kilku znanych PRL-owskich autorów powieści dla młodzieży, najbliższy memu sercu był Alfred Szklarski. Edmund Niziurski i Adam Bahdaj jakoś mnie nie pociągali, choć obaj autorzy mieli na koncie kilka klasycznych pozycji dla młodzieży (np. „Sposób na Alcybiadesa” Niziurskiego, albo „Wakacje z duchami” Bahdaja). Równie ciężko mi wyjaśnić mój brak pociągu do cyklu o Panu Samochodziku Zbigniewa Nienackiego, choć od najmłodszych lat interesuję się historią, oraz sztuką. Nie, to właśnie Alfred Szklarski rozpalał moją wyobraźnię – być może z powodu tych wszystkich wojaży po całej kuli ziemskiej, o jakich mogłem sobie za dzieciaka tylko pomarzyć.

W trakcie zapoznania się z cyklem dowiedziałem się, że autor zmarł nie dokończywszy swojej serii i nic nie wskazywało na to, by ktoś miał ją kontynuować. Wszystko dlatego, ponieważ w jednym z wywiadów córka Szklarskiego odradzała kontynuowanie cyklu jej ojca z uwagi na to, że to już nie będzie to samo. Sądzę jednak, że z „Tomka na Alasce” byłaby zadowolona. I to pomimo tego, że nie jest to ten sam Tomek Wilmowski, co w oryginalnych częściach.

Po pierwsze styl literacki odstaje od języka Szklarskiego i czuć tu już nie jego pióro. Po drugie, „Tomek na Alasce” jest bardziej krwawy od poprzedników: w jednej ze scen bohaterowie trafiają do opuszczonej chatki, w której zastają scenę rodem z klasycznego slashera… w książce dla nastolatków! Poza tym tyle strzelanek nie było w żadnej z poprzednich części pisanych przez Szklarskiego. Wreszcie po trzecie: jest to część najkrótsza ze wszystkich – podczas gdy przeciętny tom o Tomku Wilmowskim liczył sobie nie więcej niż 20-22 rozdziały, tom 10. składa się tylko z 13 rozdziałów. Autor, a raczej: kontynuator, mógł wpleść w fabułę trochę więcej akcji i ciekawostek geograficzno-etnograficznych.

Tym bardziej, że w tym tomie informacje o faunie, florze, oraz ciekawostki etnograficzne są niewątpliwym plusem. Przy całym szacunku dla Alfreda Szklarskiego, jego wtręty geograficzne i etnograficzne brzmiały sztucznie i widać było, że podczas pisania korzystał z encyklopedii i amerykańskiej prenumeraty National Geographic. Tu te same wtręty brzmią z kolei ciekawie i widać, że kontynuator, Maciej J. Dudziak, jest z wykształcenia etnografem, kulturoznawcą i antropologiem. W jednej z recenzji czytałem, że te wtręty są wadą, bo gdyby młodzież chciałby poznać ciekawostki o faunie i florze wybranego kraju, to ma od tego Wikipedię. W domyśle: skoro młodzież ma Wikipedię, to po co wznawiać serię o Tomku Wilmowskim?

Uważam jednak tamten argument za krzywdzący zarówno dla samego Szklarskiego, jak i dla jego kontynuatora. Maciej J. Dudziak pisząc ciąg dalszy, zadbał o to, co w oryginalnej serii było najlepsze, a jednocześnie pisał go w swoim stylu. Powieść skrzy się od akcji, a i cennych informacji w niej nie brakuje. Wiedza antropologiczno-etnograficzna Dudziaka tym bardziej okazała się więc przydatna. Dlatego też uważam, do stu par beczek rumu jamajskiego, że ten tom (jak i cała seria) powinna zainteresować współczesną młodzież w czasach, kiedy przystępniejsza wydawałaby się Wikipedia. Bo czasem warto wzbogacić wiedzę książkami, a nie wyłącznie Internetem.

Czy warto więc było czekać na ten od dawna zapowiadany tom? Zdecydowanie tak, bo to część, której autor oryginalnego cyklu by się nie powstydził. Tym bardziej, że mimo finału zapowiadającego wybuch I wojny światowej i zamieszczonego epilogu przybliżającego przebieg Wielkiej Wojny, autor zostawia nas z otwartą furtką na jeszcze jeden, za pewne finałowy, tom (po wydaniu „Tomka w Gran Chaco” Szklarski zapowiedział jeszcze trzy tomy, spośród których dwa pierwsze wydano pośmiertnie). Jest więc szansa, że plany Alfreda Szklarskiego zostaną w końcu zrealizowane. Lepiej późno, niż wcale.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz