piątek, 19 listopada 2021


Cykl na blogu CultureZone: KĄCIK LITERACKI.


Witam wszystkich bardzo serdecznie. Zaglądając po raz kolejny do „Kącika literackiego”, zagłębimy się po raz drugi w tym roku w mroczny świat polskiego Międzywojnia. Po bardzo udanym „Mieście szpiegów” przyszła pora, żebyśmy tym razem stanęli oko w oko z samym „Diabłem Stróżem”. Zaczynamy.



Marek Krajewski, „DIABEŁ STRÓŻ” *****

rok wyd. oryg. 2021; rok wyd. pl.: 2021


Po lekturze poprzedniego kryminału Krajewskiego z Eberhardem Mockiem, „Molocha”, czułem lekki zawód. Trudno było odmówić powieści mrocznego klimatu – jak napisano w reklamie, „najmroczniejsza sprawa kryminalna Eberharda Mocka” - odniosłem jednak wrażenie, że była pisana zupełnie nie w stylu Krajewskiego. Przez to wyjątkowo ciężko mi się ją czytało i miałem takie wrażenie, że był to wyraźny spadek formy. Z kolei tegoroczne „Miasto szpiegów” przywróciło mi nadzieję, że była to chwilowa niemoc twórcza mistrza polskiego retro kryminału. A już po lekturze „Diabła Stróża” mogę śmiało powiedzieć: oto Krajewski, jakiego doskonale znamy i którego pokochaliśmy.


FABUŁA

Mamy rok 1934, czasy gdy Hitler zaledwie rok wcześniej doszedł do władzy. Wrocław wstrząsa kolejna zbrodnia: zostaje zamordowany chorujący na astmę urzędnik pocztowy, Sepp Frömel, częsty bywalec orgiastycznych przyjęć. Jego ciało zostaje znalezione z głową wepchniętą do pszczelego ula. Niedługo potem do Mocka zgłasza się wdowa po zamordowanym, której towarzyszy syn – niepełnosprawny intelektualnie, chorujący na autyzm, kilkunastoletni Rolf Frömel. Prosi Mocka o pomoc w śledztwie. Kilka dni później zostaje brutalnie zamordowana, a Rolf trafia po skrzydło Eberharda, który odkrywa w sobie pokłady ojcowskiej miłości. Wszelkie tropy w sprawie śledztwa prowadzą Mocka do licznych domów publicznych i kasyn, a rozwiązanie zagadki zdaje się tkwić w głęboko zamkniętym umyśle Rolfa, geniusza liczbowego.


OCENA

Chłopiec z autyzmem. Policjant opiekujący się chorym na autyzm geniuszem liczbowym. Trudno nie odnieść wrażenia, że Krajewski inspirował się dwoma filmami: „Rain Manem” Barry`ego Levinsona, oraz „Kodem Merkury” Harolda Beckera. Sam Krajewski zwraca na to uwagę w posłowiu do „Diabła Stróża”. Oba filmy łączy postać autystyka i zarazem geniusza liczbowego. Dodatkowo z filmu Levinsona Krajewski wziął pomysł, by autystyk uczestniczył w kasynach, a z kolei z filmu Beckera: pomysł, by autystykiem opiekował się policjant.

W efekcie powstała jedna z najlepszych powieści Marka Krajewskiego o Mocku od lat. O ile „Moloch” zraził mnie ciężkim stylem literackim, a wcześniejszy „Mock. Golem” miał do zaoferowania ciekawy wątek antysemicki, o tyle „Diabeł Stróż” (notabene, tytuł pożyczony z jednego z komiksów z Daredevilem: niepełnosprawnym adwokatem i super bohaterem) to nie tylko wciągający thriller.

To także poruszająca opowieść o rosnącej relacji między Mockiem – który z powodu swojej impotencji nigdy nie będzie mógł mieć własnych dzieci – z niepełnosprawnym intelektualnie chłopcem. Sceny z udziałem małego Rolfa głęboko mnie poruszyły, a gdy czytałem jak Mock sobie z nim radził (najpierw z wielkim trudem, później z coraz większą wprawą), robiło mi się lżej na sercu. Nie chcę za bardzo zdradzać, co było na końcu, ale powiem tyle, że finał ich wspólnej relacji sprawił, że w noc po przeczytaniu „Diabła Stróża” z trudem mogłem zasnąć. Tak bardzo przeżywałem ostatnie strony powieści.

To wszystko Krajewski opisuje w typowym dla siebie stylu, stylu, którego tak bardzo mi zabrakło we wcześniejszym „Molochu”. Autor przyzwyczaił swoich czytelników, że jego kryminały retro przypominają horrory (po premierze debiutanckiej „Śmierci w Breslau” z 1999 roku porównywano książkę do „Z archiwum X”) - i ten horrorowy nastrój dało się wyczuć w „Molochu”. Tyle że pomimo tego, moje poprzednie spotkanie z Eberhardem Mockiem przebiegało z wielkim trudem. Widocznie zabrakło mi w tamtej powieści mieszaniny starodawnego i współczesnego stylu, które w wydaniu Krajewskiego idealnie się dopełniają. Tu, na szczęście, wszystko jest na miejscu.

Diabeł Stróż” to wyraźny powrót do formy: powieść skrzy się od akcji, realia zostały oddane z topograficzną dokładnością, a strony zapełnione są galerią barwnych postaci. Dla wielbicieli kryminałów, jak zwykle, pozycja obowiązkowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz