czwartek, 25 listopada 2021


 Cykl Recenzenta Marcina: UBÓSTWIANA ÓSEMKA.


Witam serdecznie. W ostatni czwartek było o bliźniaczych filmach, a dziś proponuję temat MOCKBUSTERÓW, niskobudżetowych podrób kasowych superprodukcji. Przygotowałem dla was osiem najlepszych, moim zdaniem, przykładów. Zaczynamy.


8, „Transmorphers” [mockbuster filmu: „Transformers”]

Na początek wyciągniemy naprawdę potężne działo. I to prosto z wytwórni Asylum, która z czasem wyspecjalizowała się w mockbusterach. W tym przypadku mowa o mockbusterze filmu o robotach. Przykładów jest kilka (chociażby „Atlantic Rim”, czyli mockbuster „Pacific Rim” Guillermo del Toro). W tym przypadku próbowano skopiować pomysł z produkcji Michaela Baya i serialu animowanego z zabawkami firmy Hasbro. Mimo znacznie większego budżetu, film okazał się zaskakująco dużym sukcesem, który przekonał twórców do realizacji sequela: „Transmorphers: Fall of Man” (mockbuster „Transformers: Zemsty Upadłych”).

Historia mockbusterów sięga mniej więcej lat 50-60. Za pierwszy mockbuster uchodzi film „The Monster of Piedras Blancas”.

7, „The Monster of Piedras Blancas” [mockbuster filmu: „Potwór z Czarnej Laguny”]

Aż dziw bierze, że lubujący się w kinie klasy B i klasy Z Tim Burton nie zdecydował się na pastisz tej produkcji. To materiał wręcz wymarzony dla niego. Sama historia powstania tej produkcji jest niemniej ciekawa. Pierwszy mockbuster był efektem zemsty producenta, który pierwszy zaproponował realizację filmu. Początkowo włodarze Universal nie byli nim zadowoleni, ale z czasem zmienili zdanie. Wybrali jednak na producenta Carla Laemela, co rozzłościło pierwotnego pomysłodawcę. I tak w „Potworze z Piedras Blancas” wszystko, włącznie z kostiumem, zostało skopiowane. Oczywiście w celach żartu.

Mockbustery dotykają nie tylko filmów fabularnych. To również domena kreskówek. Co więcej, na fali popularności jednej animacji powstaje kilka mockbusterów. Świetny przykład to jeden z mockbusterów „Kung Fu Pandy”.

6, „Chop Kick Panda” [mockbuster filmu: „Kung Fu Panda”]

Doliczyć się można chyba pięciu mockbusterów filmu „Kung Fu Panda”. I – o, Boże święty! - każda z nich wydaje się tak bardzo tandetna. Ich twórcy nie silą się nawet na to, by misie z ich wersji chociaż trochę przypominały Pandę Po z hitu DreamWorks. Wystarczy im, że w ich wersjach występuje łaciaty misio i wychodzą z założenia, że dzieci to kupią. Jeśli miałbym jednak wybrać najlepszy przykład mockbustera „Kung Fu Pandy”, to byłoby to „Chop Kick Panda”. Tytuł może mało dziecinny (znaczy tyle, co „Skopać Pandę”), niemniej panda z tamtej wersji nie wygląda tak bardzo tandetnie. Zawsze jakiś plus.

A teraz przechodzimy do mockbustera filmu inspirowanego nie tyle kryminałami, co wręcz twórczością sir Arthura Conan Doyle`a: „Sir Arthur Conan Doyle`s Sherlock Holmes”.

5, „Sir Arthur Conan Doyle`s Sherlock Holmes” [mockbuster filmu „Sherlock Holmes”]

Spróbujcie sobie wyobrazić przygody detektywa z Baker Street wśród… dinozaurów rodem z książki Conan Doyle`a „Zaginiony świat”. Prawda, że brzmi głupio? Tymczasem, na fali popularności kinowego „Sherlocka Holmesa” z Robertem Downeyem Juniorem, nakręcono właśnie COŚ takiego! Twórcy musieli chyba zazdrościć Spielbergowi, że kiedyś, w odległych latach 90, nakręcił „Jurassic Park” (spokojna głowa, mockbuster TEGO filmu na TEJ liście też się pojawi). Efekt jest tak campowy, że nawet sam Arthur Conan Doyle czegoś takiego na pewno by nie wymyślił.

Przenieśmy się teraz w odległy kosmos i odwiedzimy „Planetę Dune”. Nie, nie tą „Diunę” od Davida Lyncha. I nie, nie tą „Diunę” od Denisa Villeneuve`a.

4, „Planet Dune” [mockbuster filmu: „Diuna”]

To ostatnio popularny przykład mockbustera. Miałem, niestety, nieprzyjemność oglądać trailer tego cuda nakręconego na fali popularności „Diuny” w reżyserii Denisa Villeneuve`a. Do dziś oczy mnie bolą od tego, co zobaczyłem na ekranie. To, co w filmie Villeneuve`a (a nawet w książce Franka Herberta) zachwycało, tu przypomina tanią podróbę. W porównaniu z tym filmem, adaptacja Lyncha to wręcz czyste złoto. Nawet w komentarzach nie brakowało komplementów, jak np. „Taka uboga wersja Diuny”. No, właśnie. Oglądając tą b-, a nawet z-klasową produkcję, aż chciałoby się powiedzieć: „Ale kosmos”.

Podium otwiera obiecany przeze mnie mockbuster „Jurassic Park”. Zapnijcie teraz pasy, zapraszam wszystkich do „Jurassic City”.

3, „Jurassic City” [mockbuster filmów z cyklu „Jurassic Park”]

Ten mockbuster to w gruncie rzeczy krzyżówka dwóch pierwszych części nakręconych przez Spielberga. Są wielkie dinozaury, są łowcy prehistorycznych zwierząt, a całość osadzona została w miejskiej dżungli. CGI wołają o pomstę do nieba (spielbergowskie dinozaury, w porównaniu z tymi biednymi kopiami, wyglądają jak prawdziwe), a przy muzyce aż chciałoby się zatkać uszy (albo chociaż włączyć oryginalny soundtrack Johna Williamsa). Pomyśleć, że niektórzy krytycy kręcili nosem na „Jurassic World”. W porównaniu z tym CZYMŚ, film Colina Trevorrowa to całkiem przyjemne kino przygodowe.

Wracamy teraz w kosmos, żeby być świadkami wielkiej potyczki dwóch śmiercionośnych ras kosmitów: Alienów i Avatarów...

2, „Aliens vs Avatars” [mockbuster filmów: „Aliens”, oraz „Avatar”]

Mockbuster „Aliens vs Avatars” to czysty ewenement wśród filmowych podróbek. Film ten nie ogranicza się do kopiowania jednej super produkcji. Omawiany mockbuster zżyna aż z dwóch produkcji. I to z repertuaru samego Jamesa Camerona. Łatwo zgadnąć, które filmy Camerona podrobiono: drugą część „Obcego”, oraz najdroższy film w historii kina, czyli „Avatara” (a przy okazji też podrabia, zdaje się, „Obcego kontra Predatora”). Niezorientowani podczas oglądania pomyśleliby, że akcja „Avatara”, oraz filmów z serii „Alien” rozgrywa się w tym samym uniwersum. Widzicie więc, jak mockbustery potrafią wprowadzić w błąd.

Złoto dla mockbusteru wszech czasów, naśladującego nie tylko konkretny film, ale również wydawnictwo komiksowe, które wyprodukowało oryginalny film: „Almighty Thor”.

1, „Almighty Thor” [mockbuster filmu: „Thor”]

Mockbusterów komiksowych filmów, tak jak zwykłych mockbusterów, także powstało bez liku. Wystarczy tu wspomnieć „Rise of the Black Bat” (czyli mockbuster filmów o Batmanie). „Almighty Thor” będący mockbusterem filmu o marvelowym „Thorze” jest jednak najlepszy z nich wszystkich. To kwintesencja filmowego kiczu i kina klasy Z. Trzeciorzędna obsada, koszmarne CGI i fabuła tylko na pierwszy rzut oka przypominająca film Kennetha Branagha. Nic zatem dziwnego, że spotkał się z lodowatym przyjęciem. To również najlepszy przykład typowej (czytaj: przeciętnej) produkcji wytwórni Asylum. Niemal ich dzieło życia.


To była moja lista najlepszych mockbusterów. Które wam przychodzą do głowy? Piszcie swoje typy, a my widzimy się za tydzień z nowym rankingiem. Cześć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz