środa, 29 grudnia 2021

Cykl na blogu CultureZone: „PROGRAM W ODCINKACH”


Witam wszystkich serdecznie. W najnowszym, poświątecznym, „Programie w odcinkach”, zakręcimy „KOŁEM CZASU”. Przygotowałem dla was recenzję produkcji streamingowej platformy Amazon Prime według serii powieściowej Roberta Jordana.


KOŁO CZASU ****

twórca: Rafe Judkins

obsada: Rosamund Pike, Josha Stradowski, Marcus Rutherford, Barney Harris, Madeline Madden, Zoe Robins, Daniel Henney, Hammed Animashaun, Abdul Salis


Koło Czasu obraca się, a Wieki nadchodzą i mijają, pozostawiając wspomnienia, które stają się legendą. Legenda staje się mitem, a nawet mit jest już dawno zapomniany, kiedy znowu nadchodzi Wiek, który go zrodził. W jednym z Wieków, zwanym przez niektórych Trzecim Wiekiem, Wiekiem, który dopiero nadejdzie, Wiekiem dawno już minionym, w Górach Mgły podniósł się wiatr. Wiatr nie był prawdziwym początkiem. Nie istnieją ani początki, ani zakończenia w obrotach Koła Czasu. Niemniej był to jakiś początek.


Tymi słowami rozpoczyna się każdy tom kultowego cyklu Roberta Jordana (wł. Jamesa Oliviera Rigneya jr.). Cyklu, który już w założeniu autora miał być powtórką z „Władcy Pierścieni”, klasycznym high fantasy o wybrańcu, którego przeznaczeniem jest walka z Złym, który chce zapanować nad światem. Jak fabuła cyklu prezentuje się na ekranie?


FABUŁA

Nie ukrywam, że serial jest raczej luźno powiązany z cyklem Jordana (o tym, czy to dobrze, czy źle, opowiem za chwilę). Zmiany widać już w doborze bohaterów. W serialu pierwsze skrzypce gra czarodziejka Moiraine Sedai (Rosamund Pike), członkini żeńskiego zakonu Aes Sedai, która wyrusza na poszukiwania wybrańca zwanego Smokiem Odrodzonym. Zgodnie z przepowiednią, ów Smok Odrodzony ma stanąć do Ostatecznej Walki z potężnym Czarnym. Kandydatów do tego miana jest co najmniej pięcioro i cała piątka pod dowództwem Moiraine wyrusza do Białej Wieży, gdzie ma zapaść decyzja co do dalszej wędrówki wybrańca.


OCENA

Odstępstw od cyklu Jordana jest tu znacznie więcej. Jedno z nich związane jest ze słowami Rafe Judkinsa. Showrunner widowiska zapowiadał bowiem, że sezon 1. będzie adaptacją pierwszego tomu, „Oka świata”, ale będzie także czerpał wątki z dwóch następnych tomów: „Wielkiego polowania”, oraz „Smoka odrodzonego”. Faktycznie, pewne wątki bardziej pokrywają się z tym, co Jordan opisał w dwóch dalszych tomach, niż z tym, co przedstawił w powieściowym „Oku świata”. Czy to poważny zarzut? Nie, przynajmniej dla mnie. W moim odczuciu to mieszanie wątkami z trzech pierwszych tomów tylko wyszło serialowi na dobre. Judkins zgrabnie połączył wybrane wątki z „Oka świata”, „Wielkiego polowania” i „Smoka odrodzonego” w taki sposób, że sezon sprawia wrażenie powstałego na podstawie jednego, konkretnego powodu.

Kolejnym plusem takiego zabiegu jest eliminacja największej wady samego powieściowego cyklu: licznych dłużyzn. „Koło czasu” ma świetnie wykreowany świat fantastyczny i galerię postaci z krwi i kości… ale Jordan wyjątkowo rozwlekł każdy z tomów (dotąd przeczytałem trzy pierwsze, jednak z góry uprzedzam: kolejne woluminy są jeszcze grubsze…). Rafe Judkins nie chciał, by widzowie usnęli z nudów, oglądając jeden sezon oparty na jednym, konkretnym tomie. A przy okazji można być pewnym, że serial nie będzie się składał z kilkunastu sezonów – z pewnym źródeł wywnioskowałem, że pierwszy odcinek sezonu 2 będzie inspirowany tomem 6., albo 5. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że na każdy sezon „Koła czasu” przypadną trzy tomy, więc tych sezonów powinno być około pięć. Ale to tylko moje prywatne prognozy.

Muszę bardzo pochwalić obsadę. Być może lekko odstaje od powieściowych pierwowzorów pod względem wyglądu (powieściowy Rand nie był rudzielcem, tylko ciemnym blondynem), lub charakteru (powieściowa Moiraine była bardziej zimna i chłodna, a Mat nie był żadnym złodziejem, jak to pokazali w serialu), jednak aktorzy (nawet ci mało znani) wywiązali się z powierzonych im ról. Najjaśniejszą gwiazdą serialu jest tutaj Rosamund Pike: nie do poznania (jeśli ktoś ją pamięta jako blondynkę, może jej nie poznać w tych ciemnych włosach), majestatyczna i potężna. Reszta obsady wypadła dobrze, zwłaszcza Josha Stradowski w roli Randa. Najgorzej wypada Marcus Rutherford jako Perrin, sprawia bowiem wrażenie jakiegoś bezmózgiego osiłka. 

Warty uwagi jest za to soundtrack Lorne Balfego, w szczególności temat główny, który idealnie komponuje się z przepiękną wizualnie czołówką. Kostiumy i zdjęcia również mogą zachwycać.

W Internecie pojawiły się porównania serialu do „Gry o tron” od HBO. Szczerze mówiąc: są one na wyrost, choćby przez wzgląd na materiał źródłowy. I to pomimo pewnych elementów w serialu, które wskazywałyby na inspirację produkcją Davida Benioffa i D B Weissa: potoczny język w dialogach, podobna wizualnie czołówka. Jordan, owszem, planował nadać „Kołu czasu” nieco pikanterii: pierwotnie miało zawierać sporo erotyki i brutalności, jednak wydawca zasugerował mu ich usunięcie dla lepszego odbioru książki. 

Na dobrą sprawę cykl powieściowy Jordana to takie fantasy young adult i bardziej do mnie przemawia porównanie „Koła czasu” do „Władcy Pierścieni” Tolkiena. Amazon Prime ma w planach adaptację książek z uniwersum Śródziemia i sądzę, że serialowe „Koło czasu” było sprawdzianem, czy w ogóle się opłaca. Sądzę, że się opłaca, o ile oczywiście szefowie Amazon Prime nie wpadną na pomysł dodania elementów znanych bardziej z prozy George`a R. R. Martina, niż Tolkiena. Obaj autorzy byli do siebie porównywani, ale między nimi było w równym stopniu wiele podobieństw, jak i różnic. I o tym szefowie Amazon Prime powinni pamiętać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz