sobota, 25 grudnia 2021

SPIDER-MAN 3 ***


Wydawać by się mogło, że do Petera Parkera (Tobey Maguire) wreszcie uśmiechnęło się szczęście, skoro planuje ślub z MJ (Kirsten Dunst). Jednak to szczęście nie trwa zbyt długo: z więzienia ucieka Flint Marko (Thomas Haden Church): morderca wujka Bena, który poddaje się piaskowej mutacji, skutkiem czego zamienia się w Sandmana. Na domiar złego na Petera Parkera dybie mściwy Harry Osborne (James Franco) winiący i jego, i Spider-Mana o śmierć swojego ojca. A jakby mało było problemów na głowie Parkera, do jego kostiumu Spider-Mana przykleja się symbiont, kosmiczna substancja, która wywiera negatywny wpływ na charakter Petera.

Dla wielu fanów „Spider-Man 3” był jednym z największych rozczarowań pierwszej dekady XXI wieku. Wynikło to z tego, co działo się wokół przygotowań do realizacji. Raimi miał w planach dopełnienie wątku morderstwa wujka Bena i powiązania tego wątku z postacią Sandmana (co było jednak sprzeczne z komiksami…). Trzeba było jeszcze dopełnić wątek rodziny Osborne`ów i pokazać zemstę Harry`ego na Spider-Manie vel Peterze Parkerze, więc w scenariuszu znalazły się już dwa główne wątki. Samo to, że w scenariuszu Sama Raimiego i jego brata, Ivana, znalazły się aż dwa wątki było wystarczające. Niestety, w tym miejscu pojawił się konflikt między reżyserem, a wytwórnią Columbia Pictures. O co konkretnie poszło?

O Venoma. Szefowie Columbia Pictures zażyczyli sobie, by w filmie pojawiły się wątek symbionta i postać Venoma. Nie pomagały usprawiedliwienia Raimiego, że Venom w ogóle go nie interesuje i nijak pasuje do wątku Sandmana, oraz morderstwa wujka Bena. Szefowie Columbia Pictures uparli się, by w filmie pojawiły się symbiont i Venom. Byli pewni, że fani Spider-Mana będą dosłownie walić drzwiami i oknami, byle tylko zobaczyć najbardziej znanego villaina z komiksów wydawnictwa Marvela. Szkoda tylko, że ci sami fani Spider-Mana wychodzili później z sal kinowych całkowicie rozczarowani.

Sam Raimi, czy to złośliwie, czy faktycznie nie czując wątku symbionta i postaci Venoma, położył zupełnie nawiązania do serii „Secret Wars”, gdzie zadebiutowały oba wątki. A z nimi wiąże się również jakość obsady. Tobey Maguire (grający raczej sympatycznych bohaterów) absolutnie nie nadaje się do grania Parkera pod działaniem symbionta: jego bohater w trzecim „Spider-Manie” zachowuje się jak nadpobudliwy emo dzieciak (kuriozalna scena „evil dance” Parkera, która stała się tematem licznych memów). Wisienką na torcie Eddie Brock i Venom, którzy też całkowicie odstają od swoich komiksowych pierwowzorów. Dość wspomnieć, że temu pierwszemu przydałaby się koniecznie wizyta w siłce, by chociaż trochę upodobnić się do oryginału. Venomowi, zresztą, też.

A tak przy okazji: gdyby usunąć wątki symbionta i Venoma, film byłby krótszy o, chociaż, 15 minut (tak: oba wątki zajmują zdecydowanie za mało czasu ekranowego).

Odstępstw od komiksów jest tu, zresztą, więcej – więcej, niż w pierwszej części. Pominę wątek doktora Connorsa – już w recenzji drugiej części dałem do zrozumienia, że jego postać w serii Raimiego rozwijała się i dopiero w późniejszych częściach miała przemienić się w komiksowego Lizarda. Natomiast jedno z pozostałych odstępstw jest związane z pierwszą częścią. Skoro zaburzono w trylogii Sama Raimiego chronologię, to Peter Parker dopiero tutaj umawia się z Gwen Stacy (Bryce Dallas Howard) na randkę. I to tylko po to, by uprzykrzyć życie Mary Jane Watson (której, notabene, znowu zabrakło komiksowego pazura…).

Nie mogę też przejść obojętnie obok ścieżki dźwiękowej. Danny Elfman został zastąpiony Christopherem Youngiem i jego kompozycja brzmi topornie. Chyba tylko głuchy nie byłby w stanie odróżnić gdzie kończy się styl Elfmana, a zaczyna się styl Younga. Elfman dał nam świetny soundtrack, czego nie da się powiedzieć o ścieżce dźwiękowej Christophera Younga. Najgorzej chyba brzmi temat Sandmana, chociaż wątek symbionta został zilustrowany iście memiczną nutą. Wystarczy posłuchać odświeżony temat główny, by samemu się o tym przekonać…

Krótko mówiąc wszystko, co było dotychczasowe w filmie, wypada najwyżej nieźle, a to, co nowe – woła o pomstę do nieba. Raimi chciał się pewnie zrehabilitować za to niepowodzenie, skoro miał w planach część czwartą z Lizardem jako przeciwnikiem Spider-Mana, a potem jeszcze piątą odsłonę z Vulturem. Klapa trzeciej części sprawiła jednak, że wytwórnia Columbia Pictures – tym razem we współpracy z Sony – zdecydowało się na reboot cyklu. A biednemu Raimiemu nie pozostało nic innego, jak przepraszać zbulwersowanych fanów.


Reż. Sam Raimi

Czas trwania: 140 minut

Gatunek: film akcji

Tytuł oryg. Spider-Man 3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz