czwartek, 14 kwietnia 2022

Cykl na blogu „CultureZone”: „UBÓSTWIANA ÓSEMKA”


Cześć wszystkim. W dzisiejszym odcinku przedstawię wam panteon filmowych BOGÓW (jeśli chcecie, możecie wiązać poniższy temat ze zbliżającą się Wielkanocą, tak naprawdę jednak ranking nie ma z tym nic wspólnego). Zobaczymy, jak filmowcy wyobrażali sobie najbardziej znane bóstwa: zarówno te znane z religii, jak i te, które wymyślono na potrzeby kultury popularnej. Zaczynamy.


8, Rayden [„Mortal Kombat”, reż. Paul W. S. Anderson]

Zaczynamy od najbardziej wyluzowanego boa w kulturze popularnej. I choćby za ten luz Rayden uznawany jest za chyba jedyny plus chybionej obsady filmu Andersona. Ubrany na biało, przypomina młodszą wersję czarodzieja Gandalfa, a swoje wejście poprzedza burzą piorunów. Przez cały film, z kolei, pełni rolę mentora trójki bohaterów szykujących się do tytułowego pojedynku. W roli Reydena wcielił się – opromieniony sukcesem w świetnym „Nieśmiertelnym” - Christopher Lambert i to właśnie on wprowadza choć trochę humoru do tego infantylnego filmu opartego na kultowej growej nawalance.

Na miejscu 7. uplasował się wielbiciel przepychu, świecących błyskotek i wybuchowych zabawek: Ra z „Gwiezdnych wrót”.

7, Ra [„Gwiezdne wrota”, reż. Roland Emmerich]

Na pierwszy rzut oka Ra wydaje się chybionym wyborem do „boskiego” rankingu. Choć jego imię wywodzi się jak najbardziej od bóstwa z egipskiej mitologii, Emmerich podczas pracy nad filmem inspirował się teoriami pseudonaukowca Ericha von Danikena, który łączył egipskich bogów z kosmitami. Filmowy Ra ma więc w sobie coś z najeźdźcy z innej planety: przywłaszcza sobie ciało niewinnego wieśniaka i ma zamiar wysłać bombę o sile masowego rażenia przez tytułowe Wrota. Trafia jednak na twardego przeciwnika w osobie Kurta Russella. Biletu powrotnego więc nie będzie…

Twórczość Lovecrafta wywarła ogromny wpływ na kulturę popularną. Nie mogło więc zabraknąć w tym rankingu któregoś z jego oryginalnych bóstw. Wybór padł na Cthulhu.

6, Cthulhu [„Zew Cthulhu”, reż. Andrew Leman]

Chociaż przypominający smoka z głową ośmiornicy potężny Cthulhu nie jest głównym bogiem wśród tzw. Wielkich Przedwiecznych (prym wiedzie Azathoth, ślepy bóg-idiota), lovecraftowska mitologia znana jest jako tzw. Mitologia Cthulhu. Najsłynniejsze bóstwo stworzone przez Samotnika z Providense ma być uśpione w najgłębszych rejonach mórz, wśród ruin pradawnego miasta R`Lyeh (Lovecraft, niestety, nie ułatwiał wymawiania nazw własnych, przy których język może się zawinąć w supełek). Kiedy Cthulhu się przebudzi, ześle na świat całkowitą zagładę. Ale do tego czasu minie sporo czasu.

Tymczasem, żeby zadowolić każdego wierzącego, omówię znajdującego się na miejscu 5. Boga z komedii Toma Shadyaca „Bruce Wszechmogący”.

5, Bóg [„Bruce Wszechmogący”, reż. Tom Shadyac]

Ortodoksyjni katolicy mogliby się poczuć urażeni (delikatnie mówiąc). Filmowy Bóg z filmu Shadyaca niewiele ma wspólnego z surowym starotestamentowym Bogiem. Jakby tego było mało, ma twarz Morgana Freemana, co prawda osoby wierzącej, ale… jakby to ująć… czarnoskórej. W dodatku Bóg-Freeman udaje się na w pełni zasłużony urlop, obdarzając swoją boską mocą głównego bohatera, któremu (bez powodzenia) powierza misję naprawy świata. Na szczęście, tak dla Bruce`a, jak i dla wierzących, Bóg jest też litościwy i wybacza błędy, a tych, którzy zawinili, szybko rozgrzesza. Amen.

Zostajemy przy komediowym repertuarze, zmieniamy tylko wyznanie. Na miejscu 4. znalazł się przerażająco groteskowy Hades z animowanego „Herkulesa”.

4, Hades [„Herkules”, reż. John Musket i Ron Clements]

Obdarzony rysami twarzy i głosem Jamesa Woodsa, Hades to jeden z najbardziej udanych czarnych charakterów ze stajni Disneya. Niczym Kaczor Donald, nie umie panować nad swoim temperamentem, a co więcej: jako najmłodszy z boskich braci, został odtrącony przez Zeusa i Posejdona. Trudno mu się dziwić, że w kulminacyjnym momencie decyduje się na atak na Olimp przy użyciu uwolnionych Tytanów. Animowany Hades, rzecz jasna, niewiele ma wspólnego z tym mitycznym: dość wspomnieć, że to nie on był głównym przeciwnikiem Herkulesa. Grunt jednak, że w filmie jego postać działa.

Podium otwiera nie jeden, ale aż dwóch bogów. I to prosto z mitologii skandynawskiej… to znaczy z Filmowego Uniwersum Marvela. Thor i Loki.

3, Thor i Loki [Marvel Cinematic Universe]

Jeśli Hades z animacji Disneya miał prawo czuć się odtrącony przez Zeusa i Posejdona, to co dopiero Loki, który zdawał się być niekochany przez Odyna przez jego pokrewieństwo z Lodowymi Olbrzymami (komiksowy Loki, podobnie jak mityczny, był w połowie olbrzymem). Thor, któremu można zarzuć najwyżej niedojrzałość, zbytnią brawurę i brak pokory, był niewiele od niego lepszy. Na przestrzeni trzech filmów o Thorze, a także dwóch części „Avengers” (1. i 3. części) ich relacja nabiera jednak rumieńców. I choć Loki zostaje chwilowo zabity, to wrócił w swoim własnym solowym show.

Srebro dla japońskiego bóstwa lasów zrodzonego w wybujałej wyobraźni filmowego ekonomisty, Hayao Miyazakiego: Shishigami.

2, Shishigami [„Księżniczka Mononoke”, reż. Hayao Miyazaki]

Noszący wiele imion bóg Shishigami pozornie wygląda na łagodnego boga. Inspirowany buddyjskimi wierzeniami, przypominający wielkiego jelenia z ludzkimi rysami, bóg lasów potrafi leczyć rany i gdziekolwiek stanie swoimi racicami, wyrasta bujna zieleń. Jednak jak każdy bóg, tak i ten potrafi pokazać swój gniew. Powołując go do życia, mistrz japońskiej anime Hayao Miyazaki przekazał widzom – tak małym, jak i dużym – przestrogę, by dbać o ekosystem i nie pozwolić by cokolwiek je zakłóciło. W razie czego Shishigami potrafi zesłać na nieszczęśników prawdziwy armageddon.

Złoto należy do najbardziej popkulturowego wśród popkulturowych bogów w całym popkulturowym panteonie. Mowa o sumeryjskim bogu Gozerze z serii „Ghostbusters”.

1, Gozer [„Pogromcy duchów”, reż. Ivan Reitman/„Pogromcy duchów: Dziedzictwo”, reż. Jason Reitman]

Czczony zarówno przez Sumerów, jak i Hetytów i mieszkańców Mezopotamii, Gozer również nosi wiele imion. Gozer Niszczyciel, Gozer Gozerian, Volguus Zildrohar, Lord of the Sebouillia. Początkowo jawi się pod postacią ponętnej kobiety, by po chwili dokonać zniszczenia pod postacią Piankowego Marynarzyka. Za swoje sługi ma Vinza Clortho i Zuula, istoty o wyglądzie rozjuszonych krzyżówek niedźwiedzia i pumy. Pierwsza próba podbicia świata zakończyła się fiaskiem, dlatego Gozer rewanżuje się w niedawnej kontynuacji „Ghostbusters: Afterlife”. Niestety, i tym razem z niepowodzeniem.


To był mój ranking najlepszych filmowych bogów. Którzy wam przychodzą do głowy. Piszcie swoje komentarze, a my widzimy się za tydzień z nowym rankingiem. Cześć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz