piątek, 5 sierpnia 2022

Cykl na blogu „CultureZone”: KĄCIK LITERACKI


Witam wszystkich serdecznie. W kolejnym „Kąciku literackim” wracamy ponownie na polskie podwórko. Na warsztat biorę najnowszą pozycję w dorobku Andrzeja Pilipiuka pt. „PRZETAINA”. Zapraszam.



Andrzej Pilipiuk, „PRZETAINA” ****

rok wyd. 2022


Andrzej Pilipiuk - nazywający samego siebie (trochę dla żartu) Wielkim Grafomanem - wyznał w jednym z wywiadów, że nigdy nie był wielbicielem fantasy. A już na pewno nie w klasycznym wydaniu spod pióra J. R. R. Tolkiena lub Andrzeja Sapkowskiego. Dlatego też „Przetaina” może być sporym zaskoczeniem dla jego wielbicieli. Ale czy to równie dobrze oznacza, że książka mu się udała?


TREŚĆ

Akcja rozgrywa się w mieście Tess, któremu grozi zagłada w wyniku starć dwóch wrogo do siebie nastawionych nacji. W tej sytuacji zostaje zorganizowana wyprawa mająca na celu zażegnanie temu zagrożeniu. W jej skład wchodzi grupa śmiałków wybranych przez prastarą przepowiednię, która ma szanse naprawić wszelkie szkody i uchronić świat przed katastrofą.


OCENA

Chociaż wcześniej nie miałem okazji czytać Pilipiuka, sporo czytałem na jego temat, dlatego co nieco mógłbym o nim powiedzieć. Andrzej Pilipiuk przyzwyczaił swoich wielbicieli do lekkiej, momentami humorystycznej odmiany fantasy. Całkiem możliwe, że można go śmiało ustawić obok takich klasyków humorystycznego fantasy, jak Terry Pratchett, czy T. H. White. Wystarczy zresztą obejrzeć dowolny filmik na YouTubie, by przekonać się jak dowcipny jest to facet.


„Przetaina” to ewenement w dorobku Pilipiuka, ponieważ jest to pierwsza poważna powieść jego autorstwa. Efekt końcowy może zaskakiwać tym bardziej, że jest to udana powieść. Pilipiuk znalazł własny, złoty środek na literaturę fantasy. Wziął bowiem na warsztat ograne schematy fantasy i przedstawił je według swojemu widzimisię, nie zawsze w zgodzie z kanonami gatunku. Już sama wyprawa mocno odstaje od ekspedycji chociażby z „Władcy Pierścieni”: tam przecież chodziło o cały świat fantasy, a tu tylko o niewielki skrawek.


To wszystko Pilipiuk opisuje w swoim własnym stylu. A ponieważ jest to pierwsza jego powieść po którą sięgnąłem, tym bardziej będę mial okazję ocenić jego styl. Mimo poważniejszego tonu, książkę czyta się łatwo i szybko (tym bardziej, że książki z wydawnictwa Fabryki Słów, mimo sporych grubości, maja krótkie rozdziały). Żartów jest tu mniej niż w zbiorach opowiadań o Jakubie Wędrowyczu, nie umniejsza to jednak poziomowi książce. Jeśli miałbym sięgnąć po wcześniejsze książki Pilipiuka, to przede wszystkim z czystej ciekawości.


Co, zresztą, niniejszym uczynię. Styl literacki Pilipiuka - łącznik między Jakubem Wędrowyczem, a „Przetainą” - bardzo mi odpowiada i nie wykluczam, że jeszcze sięgnę po któreś jego książki. To by, zresztą, tłumaczyło liczbę gwiazdek w mojej recenzji. Mimo pierwszego spotkania z jakimś autorem, nie chcę go spisywać na straty, bo po co? Zwłaszcza, gdy nie czytało się wcześniejszych jego książek. Sytuacja za pewne uległaby zmianie przy którejś z jego następnych książek…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz