środa, 3 sierpnia 2022


 Cykl na blogu CultureZone: „PROGRAM W ODCINKACH”


Witam bardzo serdecznie. W najnowszym odcinku „Programu w odcinkach” przedstawię kolejny serial wchodzący w skład IV Fazy MCU i jednocześnie wprowadzający do ekranowego panteonu super bohaterów kolejną wyjątkową postać. Tym razem mowa o serialu „MS MARVEL”.


MS MARVEL ****


Twórca: Bisha K. Ali

Obsada: Iman Vellani, Matt Lintz, Nimra Bucha, Rish Shah, Zenobia Schroff, Mohan Kapur


W Marvel Cinematic Universe, niczym na kartach komiksów Marvela, nie brakowało takich postaci jak: silnych kobiet („Kapitan Marvel”, „Czarna wdowa”), Afroamerykanów („Czarna Pantera”), czy Azjatów („Shang-Chi: Legenda Dziesięciu Pierścieni”). Krótko cameo pewnej postaci w „Spider-Manie: Bez drogi do domu” zapowiada powrót innej persony: Daredevila, pokazującego, że w wydawnictwie Marvel nie zapomniano też o niepełnosprawnych.

Ms Marvel”, z kolei, pokazuje, że w wydawnictwie Marvel nie zapomniano również o muzułmanach. I że nawet wśród nich mogą się znaleźć jacyś super bohaterowie.


FABUŁA

Kamala Khan jest nastolatką pochodzącą z ortodoksyjnej muzułmańskiej rodziny. Przede wszystkim jednak jest zdeklarowaną fanką Kapitan Marvel. Do tego stopnia, że na nadchodzący marvelowy ComicCon (czyli AvengerCon) zamierza się wybrać w przebraniu swojej idolki. Przygotowując się do potajemnego wypadu (rodzice nie podzielają jej zainteresowań i trzymają niemalże pod kluczem), Kamala zaopatruje się w tajemniczą bransoletkę, po której założeniu uzyskuje super moce zbliżone nieco do Kapitan Marvel, choć przywodzące też super moc Pana Fantastycznego (rozciąganie się niczym gumka recepturka).


OCENA

Jeśli ktoś pamięta moją recenzję „Moon Knighta”, na pewno kojarzy wzmiankę, że MCU tym razem wchodzi w zupełnie inny, bardziej dojrzały i mroczniejszy, wariant opowieści. Pod tym względem „Ms Marvel” nieco odstaje zarówno od wspomnianego serialu, jak i od dotychczasowych filmów IV Fazy. Bliżej jej bowiem do kolorowych i dowcipkujących filmów z trzech pierwszych faz Kinowego Uniwersum Marvela. Faige wydaje się dawać nam odetchnąć od mroczniejszej tonacji dotychczasowych produkcji z IV Fazy, a wszystko po to, by przygotować nas na najbliższe produkcje. A że tematem głównym IV Fazy (jak i dwóch przyszłych) jest multiwersum, tak i tu nie mogło również zabraknąć wzmianki o alternatywnych światach. Liczę, że w fazach V i VI temat multiwersów zostanie bardziej rozszerzony…

Właściwie jedyny poważniejszy ton pojawia się w wątku rozłamu Indii spod brytyjskiej okupacji, do którego doszło w latach 40 XX wieku. Nie będę ukrywał, jest to jednocześnie najciekawszy wątek w całym serialu i chwała zarówno Faigiemu, jak też showrunnerce, Bishy K. Ali, za znakomity, najkrótszy, odcinek 5 serialu, który najlepiej pokazuje jak zgrabnie połączono powagę z komiksową akcją. Serial pokazał, że da się połączyć dwa, wydawać by się mogło: sprzeczne, bieguny w taki sposób, by się nie kłóciły. Tak samo pochwała należy się specom od CGI za pokazanie super mocy Ms Marvel: w komiksach wyglądały tak topornie, że na ekranie wywoływałyby salwę śmiechu u widzów (miejmy nadzieję, tak samo zostaną pokazane super moce Pana Fantastycznego w nadchodzącej solowej produkcji o Fantastic Four).

Kolejną rzeczą wartą pochwały jest obsada. Szczególnie Iman Vellani jako Kamala jest świetna, łącząc w sobie jej niewinność i fajtłapowatość i odwagę. Aż dziw, że to jej debiut na ekranie. Dla niej tym bardziej warto czekać na kinowe „Marvels”, które połączy fabułę pierwszej części „Kapitan Marvel” i serialu „Ms Marvel” (może nawet przyćmi Bree Larsson...). Nimra Bucha jako ekranowa antagonista dążąca do uzyskania super mocy Ms Marvel jest wiarygodna. Trochę gorzej ma się sprawa z Rishem Shahem: poza tym, że jego postać okazuje się dwulicowa, aktor sprawia, że dołącza do tych słabszych antagonistów MCU. Matt Lintz jako sympatia Kamali był zdecydowanie lepszy i można się dziwić, co takiego dziewczyna widziała z Rishu Shahu, że do niego wzdychała…

Wreszcie świetnie wypada tu muzyka. Dotąd w produkcjach Marvela wykorzystywana była stara muzyka rozrywkowa, głównie z lat 80 („Strażnicy Galaktyki” to wręcz playlista the best of 80s), lub 90 („Come as you are” w „Kapitan Marvel”). W większości jednak muzyka była dodatkiem do trailerów, które z jednej strony podkreślały nastrój i zaostrzały apetyt, a z drugiej: zwyczajnie oszukiwały widzów (kto spodziewał się usłyszeć Metallikę w netflixowym „Punisherze”, ten pewnie poczuł zawód). W „Ms Marvel” nie popełniono tych błędów: jak w trailerze można było usłyszeć „Blind Lights” Weeknd, tak ten sam utwór rozbrzmiewa w samym serialu (choć i tak najlepiej zostało wykorzystanie „Livin` on the prayer” Bon Jovi, o którym co i rusz wspomina rodzina Kamali).

Ms Marvel” pokazuje, że MCU, mimo nieprzychylnych opinii o IV Fazie, nadal trzyma poziom, wprowadza z wdziękiem nową postać i zaostrza apetyt na kolejne produkcje. Tak trzymać, panie Faige.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz