piątek, 28 października 2022


 Cykl na blogu „CultureZone”: „KĄCIK LITERACKI”


Witam wszystkich serdecznie. Prosto z alternatywnej rzeczywistości Radka Raka udamy się tym razem do równoległego świata z kart najnowszej powieści Stephena Kinga. Jak wypadła książka pt. „BAŚNIOWA OPOWIEŚĆ”? Zapraszam do niniejszej recenzji.


Stephen King, „BAŚNIOWA OPOWIEŚĆ” ***** (tł. Janusz Ochab)

rok wyd. I.: 2022, rok wyd. I pl.: 2022


Na premierę tej książki Stephena Kinga czekał niejeden fan jego twórczości. Bynajmniej nie dlatego, bo słynny pisarz dotąd pisał horrory, powieści obyczajowe, a od czasu do czasu też kryminały.

King ma w swoim dorobku także, o czym wie każdy jego Wierny Czytelnik, powieści fantasy – wystarczy wspomnieć kultową sagę „Mroczna Wieża”. Problem tylko w tym, że od 2012 roku (od wydania „Wiatru przez dziurkę od klucza” wchodzącego w skład „Mrocznej Wieży”) nie wydał żadnej powieści fantasy. A już na pewno czystego fantasy, czyli od 1992 roku (od premiery „Oczu smoka”). I chociaż wspomniane „Oczy smoka” spotkały się z chłodnym przyjęciem, King po latach pokazał, że nie straszne mu nawet zwyczajne fantasy.


FABUŁA

Dawno, dawno temu, we współczesnym USA, żył sobie siedemnastoletni Charlie, który wydawał się zwykłym nastolatkiem. A jednak to jemu pisana jest bohaterska misja, od której zależy przyszłość równoległego baśniowego świata. Historia ta wydaje się klasyczna, niczym baśń lub mit, a jednak okazuje się zaskakująca i zarazem świeża. A przy tym naszpikowana jest motywami i odniesieniami, które charakteryzowały dotychczasową twórczość Stephena Kinga.


OCENA

To, co rzuca się najpierw w oczy czytelnikom, zwłaszcza zaznajomionym z twórczością Kinga, to właśnie te motywy i odniesienia przewijające się na kartach nowej powieści mistrza z Maine. King nawiązuje do klasycznych baśni, inspiruje się (nie pierwszy raz w swej twórczości) Lovecraftem, a także innymi klasykami grozy (Robert Bloch i jego powieściowa „Psychoza”). I nie bójcie się, że motywy baśniowe, oraz horrorowe idą tu ramię w ramię. Baśnie braci Grimm, albo Hansa Christiana Andersena też nie stroniły od grozy… Nie jest to, oczywiście, książka dla dzieci, co tylko podkreśla konotacje z wcześniej wspomnianymi klasykami baśni.

Książka rozwija się (typowe dla Kinga) powoli i niespiesznie, momentami nawet zbyt wolno (pierwsze 100 z blisko 700 [!] stron można było spokojnie skondensować do 25-50 stron), jednak gdy przechodzimy do baśniowej części opowieści, King zaprasza na jazdę bez trzymanki. Czytając „Baśniową opowieść” można pozazdrościć autorowi plastycznej wyobraźni. Niby opiera się na wyświechtanych schematach (przyznam się, po opisie miałem skojarzenia z jedną z wcześniejszych jego książek - napisanym z nieodżałowanym Peterem Straubem „Talizmanem”), co świadczyłoby o braku pomysłowości Kinga. Była to bolączka jego ostatnich książek, z wyjątkiem „Billy`ego Summersa” i „Później”. Jednak King przefiltrowuje baśniowe schematy przez swoją wrażliwość: styl gawędziarski typowy dla jego twórczości, jak w żadnej jego wcześniejszej powieści, tu pasuje idealnie. Sam motyw równoległych światów nie jest niczym nowym, bo pojawiał się we wcześniejszych powieściach tzw. portal fantasy, np. w „Opowieściach z Narnii” C. S. Lewisa.

Jednak „Baśniowa opowieśćto na dobrą sprawę książka napisana z miłości. Z miłości nie tylko do opowiadania historii, co – jak widać – sprawia Kingowi największą radochę. Również z miłości do popkultury (panie King, jest nas dwóch!), a także z szacunkiem dla klasyków grozy. Kilka lat temu King próbował napisać powieść inspirowaną serialem „Stranger Things” (który sam czerpał inspiracje od autora „Lśnienia”), ale powiem szczerze: „Instytut” okazał się najbardziej schematyczną powieścią w jego dorobku. A wystarczyło wysłać nastoletnich bohaterów do jakiegoś mrocznego świata fantasy przywodzącego na myśl Upside Down. I naszpikować taką książkę odniesieniami do popkultury. W „Baśniowej opowieści” King rehabilituje się za tamtą klapę z nawiązką.

Czy jest to jego najlepsza powieść od – przynajmniej – kilkunastu lat? Na pewno jedna z lepszych. Przede wszystkim pokazująca, że King bynajmniej nie zamierza łamać pióra, wyrzucać maszyny do pisania za okno i resztę życia spędzać na niańczeniu wnucząt (w końcu swoje lata już ma, prawda?). King nie zamierza odchodzić na pisarską emeryturę (zresztą, który pisarz tak robił?), a mnie cieszy, że jeden z moich ulubionych autorów w końcu wrócił do formy. Oby do samego końca.

Aha, po przeczytaniu „Baśniowej opowieści” radziłbym sięgnąć po „Oczy smoka”. To nie jest zła powieść, a po lekturze „Baśniowej opowieści” zyskuje jeszcze więcej w oczach najzagorzalszych fanów Kinga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz