czwartek, 5 września 2024

Cykl na blogu „CultureZone”: „UBÓSTWIANA ÓSEMKA”


Cześć wszystkim. Od poniedziałku oficjalnie zaczął się nowy rok szkolny (jej, dzieci się cieszą!), a w systemie nauczania obowiązuje nowy kanon lektur (jej, dzieci tym bardziej się cieszą!), w którym nie uświadczymy już części lektur. Z tej okazji przygotowałem dla was zestaw ośmiu filmów, które można śmiało zaliczyć do KINA LEKTUR SZKOLNYCH. Dzwonek na lekcje się rozlega,  więc zapraszam do klasy.


8, „W pustyni i w puszczy” [2001], reż. Gavin Hood

Mówiąc o „kinie lektur szkolnych”, mam na myśli adaptacje lektur szkolnych, których największy wysyp nastąpił na przełomie lat 90 i 2000. W tamtym okresie, po demokratycznej transformacji zmieniły się gusta widzów, zaczęto puszczać amerykańskie filmy wypełnione akcją. Nic dziwnego, że adaptatorzy lektur szkolnych musieli podążać za trendem zachodniego kina, by przyswoić widzom treść lektur. Gavinowi Hoodowi, reżyserskiemu transferowi zza Oceanu, to się udało: usuwając sienkiewiczowskie dywagacje, postawił na przygodę co okazało się sukcesem.


Film Gavina Hooda stanowił polemikę z nakręconą w latach 70 adaptacją powieści Sienkiewicza. Z kolei film z miejsca 7, stanowiący drugi renesans adaptacji lektur szkolnych, polemizował z inną adaptacją wiejskiej epopei Reymonta.


7, „Chłopi” [2022], reż. DK Welchman i Hugh Welchman

Trudno wyobrazić sobie, by ktokolwiek w dzisiejszych czasach zrozumiałby, co Reymont miał na myśli pisząc „Chłopów”. Dlatego małżeństwo Welchmanów znalazło złoty środek na przystępność dla współczesnych młodych widzów: odrzucili reymontowskie dywagacje (z nich wszystkich ostał się ino język…) i postawili na wątek miłosny między Jagną, a Antkiem. Czy Reymont byłby tym zachwycony, nie wiem. Ale wiem jedno: entuzjazmu nie zabrakło licealistom, których wycieczka wybrała się na ten sam seans kinowy, co niżej podpisany.


„W pustyni i w puszczy” to przykład lektury, która doczekała się już wcześniej adaptacji. Podobnie ma się sprawa z adaptacją lektury szkolnej, która uplasowała się na miejscu 7.


6, „Quo vadis?” [2001], reż. Jerzy Kawalerowicz

W przeciwieństwie do „W pustyni i w puszczy” AD 2001, „Quo vadis?” doczekało się wcześniej adaptacji spoza Polski. Po największy bestseller Sienkiewicza sięgali Włosi i Amerykanie. Jerzy Kawalerowicz biorąc się za swoją adaptację też chciał pójść z duchem czasu i zainspirować się zachodnimi produkcjami: inspiracji dostarczył mu serial BBC „Ja, Klaudiusz”, co wyraźnie widać w kartonowej scenografii. Chociaż film ma poważne wady (nie tylko scenografia…), Kawalerowicz myślał o sfilmowaniu książki od sukcesu „Faraona”. Za trud w realizacji warto go docenić.


Odłóżmy na moment książki Sienkiewicza (choć w tamtym okresie miał największe wzięcie) i sięgnijmy po twórczość Stefana Żeromskiego. Spośród dwóch ówczesnych adaptacji jego prozy, wybrałem jeden tytuł.


5, „Przedwiośnie” [2001], reż. Filip Bajon

„Przedwiośnie” również nie należy do wybitnych adaptacji lektur szkolnych i trudno zaprzeczyć, że Bajon w ogóle nie ma ręki do ich adaptowania. Spośród trzech filmów na motywach utworów przerabianych w szkołach jednak, „Przedwiośnie” wyszła najlepiej. Bajon, co prawda, mija się z niektórymi założeniami Żeromskiego (zmienione zakończenie), w większości jednak dość wiernie trzyma się litery książki (zwłaszcza wizja Nawłoci, która u Żeromskiego stanowi paralelę z Soplicowem Mickiewicza, wypada przekonująco). 


Renesans kina lektur szkolnych zapoczątkował największy przebój końcówki lat 90 w reżyserii Jerzego Hoffmana. Siodłamy konie i pędzimy na stepy szerokie, których okiem nawet sokolim nie zmierzymy.


4, „Ogniem i mieczem” [1999], reż. Jerzy Hoffman

Gdyby zestawić „Ogniem i mieczem” z wcześniejszymi adaptacjami „Trylogii” Sienkiewicza, to film Hoffmana wypada najsłabiej. Reżyser też inspirował się zachodnimi produkcjami - w tym przypadku „Braveheartem” Mela Gibsona - co, niestety, nieudolnie widać. Ale to właśnie ten film cieszył się największą popularnością w okresie, gdy adaptowanie lektur szkolnych stało się znowu modne. Niech świadczy o tym liczba widzów - niekoniecznie należących do wycieczek szkolnych - którzy tłumnie stawili się w salach kinowych. Trudno więc mówić o klapie.


„Ogniem i mieczem” mogło rywalizować tylko z jednym filmem, nakręconym zresztą (tak jak późniejsze „W pustyni i w puszczy”) zgodnie z ówczesnymi gustami widzów. Mistrz Andrzej Wajda zaprasza was do mickiewiczowskiego Soplicowa.


3, „Pan Tadeusz” [1999], reż. Andrzej Wajda

W przeciwieństwie do Gavina Hooda, Andrzej Wajda sfilmował narodowy poemat nawet bardziej, niż wiernie, co było nie małym wyzwaniem zważywszy na minimalną liczbę dialogów w materiale źródłowym. Żeby jednak choć odrobinę zainteresować ówczesną młodzież, w głównych rolach obsadził aktorów będących wówczas u szczytu popularności: Michała Żebrowskiego po „Ogniem i mieczem”, Marka Kondrata po „Ekstradycjach”, a zwłaszcza: Bogusława Lindę po „Psach” , który mickiewiczowski 13-zgłoskowiec deklarował z godną pochwały klasą.


Nie tylko w naszym kinie nastała wtedy moda na adaptowanie lektur szkolnych. W Teatrze TV też. Świetny tego przykład inscenizacja „Antygony” w reż. Andrzeja Seweryna.


2, „Antygona” [2004], reż. Andrzej Seweryn

Zrealizowana w 2004 roku inscenizacja tragedii Sofoklesa z dialogami opartymi na tłumaczeniu Antoniego Libery należy do jednej z wyjątkowych. Andrzej Seweryn zachował się niczym antyczny reformator teatru: odrzucił scenografię i całość zrealizował na świeżym powietrzu, zredukował też liczbę chóru do za ledwie trzech osób. Zachował jednak to, co w tragedii Sofoklesa jest najlepsze, a więc konflikt na linii prawo-miłość do rodziny. Brawurowe role Agnieszki Grochowskiej w roli Antygony i Krzysztofa Gosztyły w roli Kreona dopełniają całości.


Za najlepszą adaptację lektury szkolnej - z jednej strony przystępną dla widzów, a z drugiej: zachowującą ducha pierwowzoru - uchodzić mogą „Śluby panieńskie” Filipa Bajona…


1, „Zemsta” [2002], reż. Andrzej Wajda

Spokojna głowa, to był oczywisty żart. Film Bajona wg komedii hrabiego Fredry to łabędzi śpiew ówczesnego kina lektur szkolnych wynikający z kolejnej zmiany gustów widzów, jak i rozwiązań fabularnych. Pod tym względem nakręcona w 2002 r. adaptacja „Zemsty” to arcydzieło. Andrzej Wajda - tak jak Seweryn w „Antygonie” - wypuścił bohaterów na zewnątrz, w głównych rolach obsadził plejadę gwiazd, a całość okrasił muzyką Kilara. O powodzeniu niech świadczy reakcja moich rówieśników na wycieczce szkolnej: pod koniec wszyscy zerwali się i bili brawa.



To była moja lista najlepszych filmów należących do kina lektur szkolnych. Uprzedzam, że wszelka krytyka będzie karana uwagami do dziennika. A teraz praca domowa: jakie tytuły należące do kina lektur szkolnych wam przychodzą do głowy? Piszcie swoje typy w komentarzach, a my widzimy się za tydzień z nowym rankingiem. Koniec lekcji, można się rozejść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz