Cykl na blogu „CultureZone”: „UBÓSTWIANA ÓSEMKA”
Cześć wszystkim. Bardzo często zdarzają się sytuacje, gdy jakiś aktor tak bardzo zrósł się z rolą, że nie potrafimy wyobrazić sobie kogoś innego odgrywającego tą samą postać. Np Harrison Ford już na zawsze pozostanie dla nas Indianą Jonesem. Niekiedy jednak mało by brakowało, a dane role odgrywaliby zupełnie inni aktorzy (np gdyby nie Ford, Indy’ego zagrałby Tom Selleck). W tym rankingu przedstawię ośmiu AKTORÓW, KTÓRZY ODRZUCILI IKONICZNE ROLE. Zaczynamy.
8, Jean Claude Van Damme [„Predator”, rola: tytułowy kosmita]
Nim Jean-Claude Van Damme dał się poznać światu i kinu rolą w „Krwawym sporcie”, miał szansę zagrać w „Predatorze”. I to rolę tytułową. Zgodnie z założeniem twórców, kosmita miał budzić grozę swoim wyglądem. W kostium wszedł Van Damme, jednak praca na planie obnażyła wizualne niedopasowanie aktora do granej postaci (przy mierzącym 188 centymetrów Schwarzeneggerze, niższy o 11 centymetrów Belg wydawał się kurduplem). Ostatecznie może to i dobrze, że rola nie przypadła Van Damme`owi. Już widzę Predatora uprawiającego kickboxing…
Spróbujcie sobie wyobrazić, jak mogłoby wyglądać Śródziemie, gdyby majestatycznego Gandalfa zagrałby Sean Connery, a walecznego Aragorna: Nicolas Cage. Ciężko sobie wyobrazić? Nie tylko wam.
7, Sean Connery i Nicolas Cage [trylogia „Władca Pierścieni”, role: Gandalf i Aragorn]
Legendarny szkocki aktor z Oscarem na koncie mógł zasilić do swoich ról kreacje nie jednego, a dwóch popkulturowych czarodziejów: Dumbledore’a (finalnie zagranego przez Richarda Harrisa) i Gandalfa Szarego. W przypadku roli we „Władcy Pierścieni”, aktor odrzucił ją, bo nie rozumiał scenariusza. Nim ktoś się zaśmieje z tego powodu, powiem że był to schyłkowy okres jego kariery i możliwe, że w tym czasie pojawiły się u Connery’ego pierwsze symptomy Alzheimera. A co do Cage’a… nadekspresja nie przystaje chyba synowi Arathorna i dziedzicowi Isildura.
Podobny przypadek jak u Connery’ego zdarzył się już wcześniej dawno, dawno temu, w końcówce lat 70, w Odległym Hollywood.
6, Al Pacino [trylogia „Gwiezdne Wojny”, rola: Han Solo]
Nim propozycja zagrania Hana Solo w „Gwiezdnych Wojnach” powędrowała do Harrisona Forda, najpierw poszła do Ala Pacino. Aktor ją odrzucił (na niekorzyść Forda nielubiącego Hana Solo), gdyż tak jak Connery w przypadku „Władcy Pierścieni” nie rozumiał scenariusza, gdy się z nim zapoznawał. Po późniejszym sukcesie sagi Pacino pożałował decyzji. My, w sumie, również chyba powinniśmy. Wyobrażacie sobie Hana Solo krzyczącego w poźniejszych częściach „Gwiezdnych Wojen”, celując blasterem do szturmowców: „Say ’Hello’ to my little friend!”?
Poniekąd podobne powody nieprzyjęcia roli miał Will Smith w końcówce lat 90, będąc już gwiazdą kina, gdy Wachowscy proponowali mu dwie pigułki do wyboru: czerwoną, lub niebieską (spojler: Smith nie wybrał żadnej, bynajmniej nie dlatego, bo nie bolała go głowa).
5, Will Smith [„Matrix”, rola: Neo]
Do roli Neo aka Mr Andersona początkowo typowany był właśnie Will Smith. Aktor odmówił, bo nie przekonywał go nowatorski jak na tamte czasy scenariusz Wachowskich (głęboko filozoficzny i naszpikowany odniesieniami do wielu tekstów kultury, w tym anime). Przyznał też po latach, że była to słuszna decyzja, bo gdyby ją przyjął, wszystko by zepsuł. Żeby było zabawniej, początkowo do roli Morfeusza (finalnie zagranego przez Laurence’a Fishbourne’a) typowany był z kolei Val Kilmer. Ostatecznie obaj bohaterowie zamienili się kolorami skóry.
Jeśli już aktorzy odmawiają przyjęcia roli, muszą mieć naprawdę dobry argument (zwłaszcza gdy propozycję nie do odrzucenia proponuje ktoś tak apodyktyczny jak James Cameron…). Pod tym względem Mattowi Damonowi się udało…
4, Matt Damon [„Avatar”, rola: Jake Sully]
Cameronowi raczej trudno odmówić przyjęcia roli, bynajmniej nie z powodu uwielbienia do jego filmów, jednak Matt Damon miał wyraźny powód by odrzucić rolę Jake’a Sully’ego w „Avatarze”. Właśnie zaczynał zdjęcia do „Ultimatum Bourne’a” według prozy Roberta Ludluma. Prace nad „Avatarem” koligowałyby z produkcją, w którą aktor był zaangażowany od dawna. Damon wybrał zobowiązanie kosztem lukratywnej propozycji. Na jego pocieszenie powiem, że szanse na rolę mięli także Jake Gyllenhall i Channing Tatum, nim ta trafiła do Sama Worthingtona.
Podium otwiera aktor, który na początku lat 90 wykonał popisowy numer na parkiecie… a mógł zajadać słodycze na ławeczce stwierdzając: „Życie jest jak pudełko czekoladek”.
3, John Travolta [„Forrest Gump”, rola: tytułowa]
Rok 1994 był przełomowy dla podupadającej kariery Johna Travolty. Otrzymał bowiem angaż do postmodernistycznego klasyka Quentina Tarantino „Pulp fiction”, w którym wykonał słynny taniec z Umą Thurman. A zamiast tego aktor mógł zajadać bombonierki na ławeczce. Na niekorzyść Travolty wpływa fakt, że film Zemeckisa (z Tomem Hanksem w głównej roli), zebrał sześć statuetek (w tym dla Hanksa…), tymczasem Tarantino wychodził na scenę gali oscarowej tylko raz: po statuetkę za scenariusz oryginalny. Gump miał rację: życie jest jak pudełko czekoladek.
Gdyby nie ostateczna decyzja Ridleya Scotta, prawdopodobnie na arenie Koloseum walczyłby zupełnie inny Australijczyk, niż Russell Crowe, a mianowicie…
2, Mel Gibson [„Gladiator”, rola: Maximus Decimus Meridus]
Początkowo Ridley Scott rozważał obsadzenie w słynnym widowisku kogoś znanego, którego udział przyciągnie tłumy (ergo: zagwarantuje sukces frekwencyjny i finansowy). Gibson wydawał się idealnym kandydatem (tylko wyobrazić sobie scenę przysięgi zemsty w jego wydaniu). Jednak Anglik usłyszał od wtedy 44-letniego Australijczyka: „Jestem już na to za stary”. Poza tym Scott chciał zaoszczędzić na budżecie dla wykreowania starożytnego Rzymu. Z tego też powodu wybrał rodaka Gibsona, tańszego i mniej znanego wtedy 36-letniego Russella Crowe`a.
Złoto należy się jednak za pierwszą decyzję castingową do tytułowej roli w filmie Tima Burtona „Edward Nożycoręki”. Przed Johnnym Deppem swoje propozycje otrzymali bowiem…
1, Tom Cruise i Michael Jackson [„Edward Nożycoręki”, rola: tytułowa]
Tim Burton podejmuje niekiedy ekscentryczne decyzje castingowe (Michael Keaton jako Batman, kiedy aktor kojarzył się z rolami komediowymi), jednak decyzja kto miał pierwotnie zagrać Edzia Nożycorękiego nawet niżej podpisanego wprawiła w szczere zdumienie. Tom Cruise byłby chyba ostatnią osobą zdolną zagrać nadwrażliwego cyborga-outsidera (to już trafniejszym wyborem byłby typowany później Michael Jackson). Ostatecznie jednak rola przypadła Johnny`emu Deppowi, co stało się początkiem owocnej współpracy i pięknej przyjaźni z reżyserem.
To był mój ranking aktorów, którzy odrzucili ikoniczne role w filmach. Które z nich wprawiły was w osłupienie? A może znacie inne przykłady? Piszcie swoje typy w komentarzach, a my widzimy się za tydzień z nowym rankingiem. Cześć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz