Cykl na blogu „CultureZone”: „KSIĄŻKA VS FILM”
Cześć wszystkim. W oczekiwaniu na Nowy Rok, w ostatnim tegorocznym odcinku cyklu „Książka vs film” przeanalizuję dla was różnice między powieścią Iry Levina „DZIECKO ROSEMARY”, a filmem Romana Polańskiego. Zaczynamy.
OGÓLNY ZARYS FABUŁY
Młode małżeństwo, Guy i Rosemary Woodhouse, wprowadzają się do nowego, eleganckiego mieszkania w Nowym Jorku. Sympatyczni, choć tajemniczy, sąsiedzi, Minnie i Roman Castevet, szybko zaprzyjaźniają się z małżeństwem i służą we wszystkim pomocą. Wkrótce Guy, który jest aktorem, dostaje znaczącą rolę, po tym jak jego rywal nieoczekiwanie ślepnie. Z kolei Rosemary zachodzi w ciążę. Równocześnie jednak zaczynają ją nawiedzać koszmarne sny i halucynacje.
RÓŻNICE MIĘDZY KSIĄŻKĄ, A FILMEM
Chociaż film uchodzi za wierną adaptację powieści, między nią, a książką pojawia się zasadnicza różnica: ton opowieści. Film, chociaż podobnie jak książka, nie uwypukla za bardzo horrorowych elementów (sporo tu niedomówień), posiada nastrój grozy i niepokoju. Tymczasem książka przez to jak została napisana, przypomina harlequin z elementami horroru (na co, zgodnie z jedną z anegdot, zwrócił uwagę sam Roman Polański podczas czytania).
TAJEMNICZY SĄSIEDZI
Początek powieści jest bardziej rozbudowany niż w filmie Polańskiego. Ira Levin na początku wspomina, że państwo Woodhouse dla wynajęcia mieszkania na Manhattanie musieli zrezygnować z innego, które mieli na oku. Jednak już dalsza część fabuły odpowiada temu, co przedstawiono w adaptacji Polańskiego. Zgadzają się nawet linie dialogowe, jak choćby pytanie o to, w jakich filmach występuje Guy Woodhouse, na co Rosemary uściśla, że mąż gra przede wszystkim w spektaklach i reklamach. Oględziny nowego mieszkania również zostały bardzo wiernie oddane w filmie, włącznie z przesuwaniem sekretery. Polański pominął scenę świętowania nowo nabytego mieszkania, które odbywa się w pobliskiej kawiarni. W filmie wygląda to tak jakby bohaterowie świętowali zakup w towarzystwie swojego przyjaciela Hutcha, podczas gdy w książce małżeństwo miało w zwyczaju jadać z nim obiady w restauracji. Jeszcze tego samego wieczoru, w książce i w filmie, Woodhouse’owie zaczynają się urządzać w nowym mieszkaniu, a wieczorem noszą się z zamiarem kochania się na podłodze, jednak intymną relację przerywają odgłosy wydawane przez sąsiadki, siostry Trench.
Dalsze urządzanie mieszkania w filmie zostało znacznie skrócone i uogólnione względem opisu w książce. W jego trakcie w książce natrafiają na państwo Castevet podsłuchując ich głośne rozmowy, w filmie pokazano jedynie jak zakładane są półki i nowa tapeta. W międzyczasie też, zarówno w książce i w filmie, Rosemary poznaje w pralni sąsiadkę, Terry Gionoffrio, z którą szybko się zaprzyjaźnia. U Polańskiego to właśnie od Terry Rosemary po raz pierwszy słyszy o Castevetach, od których dziewczyna dostaje tajemniczy wisiorek z kulką, w której znajdował się korzeń tannisu. Film pomija moment, w którym Terry odwiedza Woodhouse’ów by zobaczyć mieszkanie. Podobnie jednak jak w książce, nowo poznana sąsiadka szybko opuszcza ten łez padół, znaleziona martwa przez przypadkowych przechodniów. W filmie to właśnie w tym momencie Guy i Rosemary poznają Castevetów.
Przez następne dni rozwija się znajomość obojga sąsiadów. Wizyta pani Castevet u Rosemary wyglada tak samo w książce i w filmie, z tą różnicą że film zdawkowo podaje dywagacje pani Castevet na temat Terry (ograniczając się tylko do tego jak małżeństwo odbierało nieboszczkę); w książce dywagacje są bardziej rozbudowane i brzmią ckliwie. Zarówno w książce jak i w filmie pani Castevet zaprasza Rosemary i Guya do siebie z wizytą, co Rosemary przedyskutuje z Guyem. Również filmowa wizyta u Castevetów przebiega dokładnie tak na kartach książki. Polański pomija co najwyżej wyliczankę miejsc, w których przebywał pan Castevet. Za to mowa jest o strajku prasy i o tym, że dobiegnie końca w momencie przyjazdu papieża. To bardzo istotny wątek, bo tu zostaje zasugerowana obecność sekt, które w „Dziecku Rosemary” będzie odgrywać szczególną rolę. Tak samo Guy zostaje zapytany o swoją pracę aktora w teatrze i czy przypadkiem nie dublował Alberta Finneya w jednej z inscenizacji. Tymczasem Rosemary podczas zmywania naczyń zwierza się pani Castevet, że chciałaby mieć liczne potomstwo, ponieważ ma trzech braci i dwie siostry, z czego jedna ma dwójkę dzieci, a druga: czwórkę. Na koniec stwierdza, że pochodzi z płodnej rodziny, bo jeden z braci mimo dwudziestu sześciu lat na karku dorobił się ośmiorga dzieci. W filmie wyjaśnia że „ma szesnaście siostrzenic i bratanków”, w powieści: że znacznie więcej, bo dwadzieścioro. Z filmu wycięto wyznanie Rosemary, że jest traktowana przez rodzinę jak czarna owca, bo nie wzięła z Guyem ślubu kościelnego.
Następnego wieczoru, pani Castevet przyprowadza swą przyjaciółkę, Laurę-Louise, by przedstawić ją Rosemary. Wizyta u Rosemary też przebiega dokładnie, włącznie z podarowaniem bohaterce takiego samego naszyjnika, który nosiła Terry. Polański pominął wizytę w teatrze, do którego Rosemary zamierzała wybrać się z jedną z przyjaciółek, za to nie pominął istotnego elementu jakim było utrata wzroku przez jednego z aktorów grających w szykowanym spektaklu i przejęcie roli przez Guya. Wraz z Rosemary decyduje się również by w końcu postarać się o pierwsze dziecko, zarówno w książce jak i w filmie ustalają nawet termin rozpoczęcia starań. Film uwypukla fakt, że Rosemary była traktowana przez własną rodzinę jak czarna owca: skoro była tak pogardzana, w adaptacji musiano pominąć jakiekolwiek interakcje z rodziną. Książka jednak idzie na przekór tym przekonaniom, dając nam np. scenę, w której Rosemary kontaktuje się z rodzeństwem. Bardzo istotna okazuje się następna scena, w której pani Castevet odwiedza na chwilę Woodhouse’ów, by poczęstować ich swoją specjalnością: czekoladowym musem, którego smak nie przypada go gustu Rosemary (zjada jedynie jego kawałek). Niedługo potem bohaterka słabnie i traci przytomność. Jej książkowe halucynacje są dokładnie takie same jak w filmie. Nazajutrz rano, podczas porannej rozmowy z Guyem, zauważa ślady zadrapania i przeczuwa że spółkowała z diabłem.
Film pomija scenę wyjazdu Rosemary do Hutcha (w ogóle jego rola w filmie została ograniczona), za to nie pominięto zakładu między bohaterką, a Guyem o to kiedy Rosemary zajdzie w ciążę. Niedługo potem wychodzi na jaw od doktora Hilla, że Rosemary spodziewa się dziecka i przegrała zakład z Guyem. O ciąży Rosemary zostają również poinformowani państwo Castevet, którzy sugerują (zbyt natarczywie, jak na dobrych sąsiadów), by Rosemary zaczęła chodzić do innego ginekologa, doktora Sapirsteina. Wieczorem bohaterka decyduje się po raz pierwszy założyć na szyję wisiorek od Castevetów.
PODEJRZENIA ROSEMARY
Pierwsza filmowa wizyta u doktora Sapirsteina przebiega tak samo jak w książce Iry Levina, włącznie z dwuznacznymi radami doktora (poza tymi dotyczącymi niekontaktowania się z rodziną i przyjaciółkami). Polański pominął jedynie wzmiankę o niespożywaniu solonych potraw, które mogłyby zaszkodzić ciąży. Zgodnie z zaleceniami Sapirsteina, Rosemary ma również codziennie wypijać specjalny napój sporządzany przez panią Castevet. Rosemary z ciekawości pyta panią Castevet, z czego napój jest zrobiony. Odpowiedzi pani Castevet - najpierw żartobliwa o ogonie smoka i psiej posoce, a potem poważniejsza o surowym jajku, żelatynie i ziołach - zgadzają się z opisem w książce. Zgadza się też to, że Rosemary zmieniła uczesanie. W trakcie jednej z kolejnych wizyt, bohaterka przyznała się przed doktorem Sapirsteinem, że czytała o ciąży pozamacicznej, za co zostaje zbesztana przez swojego nowego lekarza. Niedługo potem Rosemary odwiedza Hutch, który zauważa poważne zmiany w jej wyglądzie. I bynajmniej nie chodzi o inne uczesanie. Tak w książce jak i w filmie chodzi o niepokojącą bladość i chudość na twarzy Rosemary. Również późniejsza wizyta pana Casteveta zgadza się z opisem w książce, włącznie z uwagą Rosemary na temat przekłutych uszu sąsiada. Wieczorem Hutch umawia się z Rosemary na prywatne spotkanie przed Seagram Building z powodu odkrycia jakiego dokonał.
Następnego dnia Rosemary przybywa przed Seagram Building zgodnie z prośbą Hutcha, jednak nie zastaje go przed budynkiem o umówionej godzinie. Dzwoni więc do jego przyjaciółki, Grace Cardiff, i dowiaduje się że Hutch poważnie zachorował i wylądował w szpitalu. Niedługo potem Woodhouse’owie biorą udział w przyjęciu sylwestrowym, na którym spotykają m.in. dentystę, doktora Shandę, który wykonał dla Rosemary łańcuszek na medalion z korzeniem tannisu. Na tym samym przyjęciu zostaje również wzniesiony specyficzny toast: „Za rok 1966, za Rok Pierwszy”, który wprawia w zdziwienie nic nie podejrzewającą Rosemary. Dopiero później nabiera pewnym podejrzeń, kiedy zaczyna się dopytywać dlaczego chodzi do doktora Sapirsteina tylko raz w tygodniu. W efekcie postanawia zorganizować przyjęcie, na które nie zaprosi ani państwa Castevet, ani Laury-Louisy. Rezygnuje też ze spożywania napoju od pani Castevet i zamiast niego sporządza własny napój, który w jej mniemaniu smaku o wiele lepiej.
Wkrótce zostaje zorganizowane przyjęcie, które Polański przedstawia w swojej adaptacji bardzo dokładnie. Kulminacyjnym momentem przyjęcia jest damskie tete-ta-tete w kuchni, w trakcie którego Rosemary opowiada o doktorze Sapirsteinie. Stan zdrowia Rosemary wzbudza niepokój i obawy jej przyjaciółek, jednak bohaterka zapewnia je że wszystko z nią w porządku. Szczególny niepokój wzbudza informacja o tym, że bóle zaczęły się w listopadzie, a doktor Sapirstein nic z tym dotąd nie zrobił. Jednogłośnie doradzają jej, by udała się do innego lekarza, a od dr Sapirsteina trzymała się z daleka. Innym członkom przyjęcia Polański nie poświęca zbyt wiele czasu. Kiedy przyjęcie dobiega końca, zarówno w książce jak i w filmie Rosemary zwierza się Guyowi, że zamierza udać się ze swoimi dolegliwościami do doktora Hilla, na co Guy - ku jej zdumieniu - kategorycznie jej to odradza, a następnie zaleca by dalej przyjmowała napój od pani Castevet. I tak Rosemary faktycznie wraca do punktu wyjścia, aż w końcu dociera do niej tragiczna informacja o śmierci Hutcha.
Okazało się, że Hutch przed śmiercią posiadł książkę „Wiedźmy i czarnoksiężnicy”, z której poznał całą prawdę o rodzinie Castevet, w szczególności o Romanie Castevet. Okazuje się, że to imię i nazwisko to anagram innego imienia i nazwiska: Stevena Marcato, należącego do członków okultystycznej sekty wyznawców diabła. Założycielem sekty był Adrian Marcato, XIX-wieczny czarnoksiężnik i wywoływacz diabła. Rosemary zwierza się z tego odkrycia Guyowi, ale on tylko je bagatelizuje. W związku z tym Rosemary zwierza się z odkrycia doktorowi Sapirsteinowi, ale i on jej nie daje wiary. Co więcej, najprawdopodobniej o wszystkim donosi pani Castevet, ponieważ niedługo potem sąsiadka przepytuje Rosemary, czy zna całą prawdę o Romanie (tej sceny nie ma w filmie). Zaraz potem Rosemary dowiaduje się, że Guy wyrzucił książkę od Hutcha, dlatego też Rosemary postanawia zakupić inne książki o podobnej tematyce. Z filmu usunięta została scena, w której Rosemary rozmawia z Baumgartem na temat jego wypadku i tego, czy był tylko zbiegiem okoliczności. Za to niedoszła książkowa wizyta Rosemary u doktora Sapirsteina w sprawie bólów znalazła się w filmie Polańskiego. Zamiast tego udaje się do doktora Hilla, któremu zwierza się ze swoich podejrzeń. W odpowiedzi doktor Hill kontaktuje się z doktorem Sapirsteinem i Guyem, którzy zabierają przerażoną i zdumioną zaistniałą sytuacją dziewczynę do domu. W akcie ostatecznej desperacji Rosemary salwuje się ucieczką do mieszkania, tam jednak zostaje złapana, a następnie przyjęty zostaje jej poród (mimo iż miał się odbyć w szpitalu).
NARODZINY DZIECKA
Dziecko przyszło na świat, jednak nikt nie potrafi - albo nie chce - powiedzieć Rosemary, gdzie ono się znajduje. Dziewczyna przebywa na posłaniu i jest pielęgnowana przez Laurę-Louisę. Sekwencja ta została bardzo wiernie odwzorowana w filmie. Niedługo potem do uszu Rosemary dociera płacz dziecka, dlatego pod nieobecność Laury-Louisy wymyka się do salonu Castevetów, gdzie zastaje dosłownie wszystkich, włącznie z doktorem Sapirsteinem. Nikt nie protestuje, gdy domaga się zobaczenia dziecka. I tu następuje najpoważniejsza różnica między książką, a filmem - z korzyścią dla adaptacji. Polański w ogóle nie pokazuje dziecka, trudno więc stwierdzić, czy jej pomiotem szatana, czy nie (poza sugestiami odnoszącymi się do jego oczu). Tymczasem Levin beztrosko zawala cały suspens, dogłębnie opisując tytułowe „dziecko Rosemary” zamiast pozostawić je tylko w sferze domysłów. Wszyscy namawiają Rosemary, by zaopiekowała się dzieckiem, na co dziewczyna - tym razem już dogłębnie stłamszona - przystaje.
To była moja analiza różnic między „Dzieckiem Rosemary” Iry Levina, a adaptacją Romana Polańskiego. Jakie różnice wy znaleźliście w słynnej adaptacji? Widzimy się za dwa tygodnie z nową analizą. Cześć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz